Nazwa kolejki metropolitalnej ‘L’ w Chicago wzięła się od czasownika “elevated”, czyli “nadziemna”. Nie jest to jednak określenie precyzyjne, bo choć część tras biegnie faktycznie wysoko nad ziemią, są też odcinki, gdzie tory zostały ułożone pod powierzchnią, czyli tak jak w przypadku pociągów metra. Mieszkańcy miasta uważają swoją ‘L’ za symbol miasta na równi ze stadionem baseballowym Wrigley Field i wieżowcem Willis Tower (drugim najwyższym budynkiem w USA; wyprzedza go tylko nowojorski 1 World Trade Center).
Pierwsza linia (zielona) została otwarta w 1892 roku: lokomotywa parowa ciągnęła na początku cztery drewniane wagony – kto by wtedy myślał o kwestiach bezpieczeństwa, nie wspominając już o tym, jak bardzo takie rozwiązanie zanieczyszczało środowisko. Bardzo szybko musiała nastąpić ogromna transformacja systemu – nie tylko dlatego, że pojawiły się nowe rozwiązania techniczne, ale z takiego powodu, że ‘L’ konsumowała ilości energii elektrycznej nieporównywalne do żadnej innej fabryki w mieście.
Obecnie funkcjonuje osiem linii, przy czym niektóre z nich kursują 24/7 – i dobrze, bo Chicago to miasto znacznie oddalonych od siebie dzielnic. Przemieszczanie pomiędzy nimi na piechotę jest w praktyce jeśli nie niewykonalne, to na pewno czasochłonne. Nie do końca tak jednak jest, że kolejką można dostać się wszędzie, dlatego komunikacja jest wsparta dodatkowo autobusami.
Potrzeba chwili, żeby zrozumieć, jak funkcjonuje ten system: czasami wszystkie pociągi odjeżdżają z jednego peronu, a czasami zupełnie innych – trzeba zatem zwrócić uwagę na kilka szczegółów, żeby wsiąść w ten właściwy pociąg. Jedną z największych frajd podróżowania ‘L’ jest to, że można ułożyć sobie trochę plan zwiedzania pod to, gdzie kolejką można dotrzeć – a tak się składa, że będzie to większość atrakcji znajdujących się poza The Loop (oczywiście jeśli zdecydujemy się oglądać coś więcej niż okolice centrum). Kolejka zatrzymuje się też w większości dzielnic etnicznych – idealnie rozwiązanie dla tych, którym zamarzą się ukraińskie pierogi (dzielnica Ukrainian Village; stacja: Division – niebieska linia), czy meksykańskie burrito (dzielnica Pilsen; 18th Street – różowa linia), a nawet polski bigos (dzielnica Avondale, czyli Jackowo; stacja: Belmont – niebieska linia). A już na pewno przejażdżka kolejką przez The Loop dostarcza ciekawych widoków: to w końcu okazja do przemknięcia między stalowymi wieżowcami!
Kolejką można dojechać także z/do obu lotnisk w Chicago: mniejszego Midway (loty krajowe oraz do innych krajów Ameryki Północnej i Środkowej), które znajduje się tylko 13 km od the Loop, a także międzynarodowego O’Hare, który znajduje się 27 km na północny zachód od centrum. Midway z The Loop łączy linia pomarańczowa (pracująca w godz. 4-1:30), a O’Hare – całodobowa linia niebieska.
Jazda na O’Hare może zając między 40, a 60 minut – wszystko zależy od dnia tygodnia i godziny, oraz ewentualnych robót na torach i stacjach, ale generalnie można uznać, że to dość niezawodny i w dość szybki sposób dotarcia na lotnisko, np. w sobotę wieczorem drogę na lotnisko pociąg pokonał z The Loop w 60 minut, a skład jechał praktycznie pusty (gdzieś w połowie trasy ubyło najwięcej pasażerów). Chcąc skorzystać z pociągu w stronę miasta, oprócz regularnego biletu, aby wejść na peron, trzeba dysponować dodatkowym biletem za 5$ (w drugą stronę dopłata nie obowiązuje).
0 komentarzy