Na dawną Persję patrzy się jako kraj pełen muzułmańskich ekstremistów, którzy nie myślą o niczym innym jak likwidacji państwa Izrael i wojnie jądrowej ze Stanami Zjednoczonymi. Jednak w świetle obecnej sytuacji na Bliskim Wschodzie, Iran wyrasta na jedyny kraj, który cieszy się stosunkowo wysokim stopniem bezpieczeństwa i stabilności. Odkładając na bok atrakcje turystyczne, takie jak klejnoty koronne w skarbcu stolica państwa Teheranie, tradycyjne miasta, takie jak Jazd, czy ruiny pałaców Dariusza I i Kserksesa w Persepolis, wyjazd do Iranu to bardziej ekspedycja kulturowa niż klasyczne wakacje. Oznacza to, że w teorii powinien być kierunkiem marzeń wielu podróżników. Niewiedza i nieuzasadniony strach sprawiają jednak, że niewielu zapuszcza się do kraju sięgającego od Morza Kaspijskiego do Zatoki Perskiej. Obrazy publicznych egzekucji w tv (kto pamięta Brodiego z serialu „Homeland”?), kobiet w hidżabach i przedstawiania Iranu jako zacofanego państwa religijnego w nie ułatwiają decyzji. A warto jechać – szczególnie żeby między podziwianiem kolejnego meczetu i fabryki dywanów – poznać ludzi, którzy tam mieszkają. To kontakt z mieszkańcami pozwoli Ci dowiedzieć się o Iranie rzeczy, o których nie pisze się w przewodnikach. Na potrzeby tego wpisu wybrałem kilka takich zaskakujących obserwacji.

Teheran i ośnieżone szczyty masywu Elburs – jak się tam dostać?
Co znajdziesz w tym artykule?
Wino, heroina, marihuana
Ghalat to niewielka wioska, która znajduje się kilkanaście kilometrów na północ od Shirazu. W weekendy i święta ta górzysta okolica odwiedzana jest przez mieszkańców pobliskich większych miejscowości. Wiosną Irańczycy przyjeżdżają tu na pikniki i obiad w jednej z tradycyjnych restauracji, a Ci ceniący sobie sportową aktywność – na wspinaczkę wysokogórską, zimą – by pojeździć na nartach. Po drodze z Shirazu mija się porzucone plantacje winorośli, które dzisiaj już tylko przypominają o tym, że produkowano tu wino w czasach przedrewolucyjnych (1979 r.). I, o ile oficjalnie wina się tu już nie produkuje, to wioska nie zapomniała o swoich tradycjach. Z tym tylko, że zamiast napojów wysokoprocentowych, w przełęczach górskich hoduje się cannabis indica. Jak się okazuje, hodowla konopi, jak i używanie marihuany… nie jest sprzeczne z irańskim prawem. Heroina i opium przybywające zza dziurawych granic z Pakistanem i Afganistanem nastręczają władzom o niebo większych problemów – to one są przyczyną znacznej liczby zgonów w Iranie, a liczba osób uznawana za uzależnioną od nich oscyluje wokół 4%. Hodowla konopi na własny użytek w celach leczniczych nie jest więc karana, podobnie zresztą jak posiadanie niewielkiej ilości gotowej marihuany. Nawet jeśli Irańczyk zostanie zatrzymany przez policję w stanie odurzenia, prawdopodobnie uniknie kary (niewielka łapówka załatwi sprawę) – tym bardziej zachodni turysta. Problemy zaczynają się dopiero wtedy, gdy ktoś robi to ma masową skalę. Ale także i tu – kary są łagodne, przynajmniej dla tych, którzy dopiero zaczęli parać się tą działalnością. Niemniej jednak władze dokładają starań, aby likwidować takie „nielegalne” hodowle. A jak nabyć marihuanę? W Ghalat jest to prostsze niż kichnięcie – sprzedawana jest ona bowiem w… sklepach z pamiątkami. Jeśli większość towaru takiego przybytku stanowiły emblematy z podobizną Boba Marley’a lub rastafariańska flaga – byłeś w domu. Ale Mohammad, u którego gościłem, pokazywał mi, że cały proceder odbywał się też wręcz na ulicy: młoda Iranka kupowała od handlarza towar w biały dzień i nie za bardzo się z tym kryjąc. Więc to, na co patrzyłem w Ghalat początkowo w niedowierzaniem, okazało się mało bolesną i powszechną praktyką.

Tradycyjna wioska Abyaneh w pobliżu miejscowości Kaszan
Życie nocne
Jak wielkie było moje zdumienie, kiedy przekroczyliśmy próg jednego z bistro w Shirazie. Około godziny 22 miejsce tętniło życiem, a z głośników dochodziła pulsująca zachodnia muzyka. Brakowało tam jedynie tańczących ludzi na parkiecie. Mój gospodarz mówi, że powinniśmy przyjść kilka godzin później, żeby stać się świadkiem takiej sceny. Nie byłem pewny, czy mówił poważnie czy żartował. A goście to nader szczególny tłum: gwiazdy telewizji i ich znajomi, bananowa młodzież z drogimi, lśniącymi zegarkami na przegubach dłoni i mnóstwo kobiet bez… hidżabów. Ta ostatnia kwestia zaciekawiła mnie najbardziej. O ile w prywatnych domach, czy nawet podczas wesela (na jedno z takich zostałem zaproszony), to żadna sensacja, to taki widok w miejscu publicznym jest rzadziej niespotykany. Shiraz to irańska kolebka „liberalizmu”, gdzie ajatollah już nawet nie wysyła swoich przedstawicieli do krzewienia swoich nauk, bo praktycznie uznaje to miasto za najbardziej zepsute spośród wszystkich miast dawnej Persji. To tu kobiety coraz częściej odsłaniały swoje twarze tak bardzo, że stawały się łatwym łupem dla paramilitarnej organizacji Basij pilnującej porządku obyczajowego wśród obywateli. Jednak nawet to, że trafiały one do aresztu, nie zahamowało postępujących zmian. Wręcz przeciwnie. Kiedy wychodziły stamtąd za kaucją wpłacaną przez ich matki pamiętające jeszcze czasy przedrewolucyjne, za ich cichym przyzwoleniem, kontynuowały swoją własną „cichą rewolucję”. Proceder ten rozrósł się na taką skalę, że w rezultacie milicja stała się bezbronna i. odpuściła. I o ile to – można by stwierdzić – pocieszające, to prawa, które przysługują kobietom, są dalekie od tego, czym mogą cieszyć panie na Zachodzie. Rewolucja w 1979 r. sprawdziła kobiety głównie do roli matki i żony, ale to nie znaczy, że wszyscy mężczyźni myślą dokładnie to samo. Wymień dwa zdania na ten temat z młodymi Irańczykami, a zdziwisz się jak bardzo równo role widzą w codziennym życiu dla siebie i swojej (przyszłej żony).
Kobiety w kulturze irańskiej sąpodporządkowana mężczyźnie do takiego stopni, że oficjalnie nie ma żadnych piosenkarek. Chyba, że występują w towarzyszeniu mężczyzny (w przeciwnym razie mogą zostać uznane za zbyt prowokacyjne). Jedną z najpopularniejszych piosenkarek pozostaje wciąż Googoosh, której od czasu Rewolucji zabroniona publicznych występów. W wyniku tego, artystka na ponad 20 lat usunęła się z życia publicznego, by w 2000 roku znów zacząć koncertować w sąsiednich krajach – Emiratach, czy Kurdystanie, dokąd tłumnie udawali się Irańczycy, żeby posłuchać swojej narodowej Madonny. Artystka głośno krytykuje powszechną w Iranie homofobię – co dodatkowo przysporzyło jej zwolenników.
Irańska Madonna
Czy wiecie, że w Iranie oficjalnie nie ma żadnych piosenkarek. To znaczy są, ale muszą występować zawsze w towarzyszeniu mężczyzny (w przeciwnym razie mogą zostać uznane za zbyt prowokacyjne). Jedną z najpopularniejszych piosenkarek pozostaje wciąż Googoosh, której od czasu Rewolucji zabroniona publicznych występów. W wyniku tego, artystka na ponad 20 lat usunęła się z życia publicznego, by w 2000 roku znów zacząć koncertować w sąsiednich krajach – Emiratach, czy Kurdystanie, dokąd tłumnie udawali się Irańczycy, żeby posłuchać swojej narodowej Madonny. Artystka głośno krytykuje powszechną w Iranie homofobię – co dodatkowo przysporzyło jej zwolenników.
Wysokoprocentowy Chomeini
Alkohol w Iranie jest stosunkowo łatwo dostępny. Przyznają to wszyscy Irańczycy. Isfahan słynie z niezwykłych meczetów oraz pięknych perskich dywanów, które będzie próbował tutaj sprzedać dosłownie każdy. Dywany powszechne są tu prawie tak bardzo jak napoje wyskokowe. Alkohol można kupić w ormiańskiej (chrześcijańskiej) dzielnicy miasta, która znajduje się za rzeką Zajande (której koryto akurat podczas mojego pobytu całkowicie wyschło). Turystom przychodzi to stosunkowo łatwo – jedynie za okazaniem paszportu. Podobnie sytuacja ma się w Teheranie.
Wysoki procent napojów wyskokowych, którymi będą raczyć Cię Persowie, pochodzi właśnie z prywatnych „destylatorni” – chrześcijanie bowiem mogą na własne potrzeby produkować alkohol. Ale i sami Irańczycy pędzą wódkę i piwo w domowych zaciszach. Jednak większość alkoholu trafia tutaj nielegalnie z północy – głównie z irackiego Kurdystanu. Następnie alkohol dystrybuowany jest przez lokalnych sprzedawców – każdy Irańczyk w telefonie ma co najmniej jeden numer takiego handlarza. Oczywiście, władze co jakiś czas dokonują „nalotów”, ale w większości przypadków, przymykają jednak oko na proceder. Bo czy można wyobrazić sobie choćby wesele bez alkoholu? W Iranie jest bardzo dużo prawdopodobieństwo, że – z łatwością – trafisz na jakąś uroczystość rodzinną i jest pewne, czym będą chcieli Cię częstować gospodarze (szczególnie mężczyzn).
Wolność słowa
Mohammad został aresztowany za opublikowanie w internecie kilku nieprzychylnych komentarzy na temat sprawujących władzę. Został porwany z parkingu przed supermarketem, do którego wstąpił po odebraniu ojca ze szpitala. Nałożono mu na twarz kominiarkę i przewieziono do więzienia, gdzie był przesłuchiwany. Po kilkudniowym areszcie, został odesłany domu, a następnie wezwany na rozprawę do sądu. Ostatecznie jego sprawa została umorzona. Nie zmieniło to w żaden sposób jego krytycznych poglądów względem mułłów, a ajatollaha Aliego Chameneiego porównuje niezmiennie do samego Hitlera. Regularnie przyjmuje gości z Europy, którzy znaleźli go na CoachSurfingu, codziennie korzysta – obchodząc zabezpieczenia – z Facebooka (i pomaga w tym odwiedzającym Shiraz Europejczykom) i planuje wydawanie kolejnych politycznie zabarwionych tomików poezji (Irańczycy uwielbiają czytać i pisać wiersze! serio!). Gdy pytam, czy nie boi się, że znowu wyląduje w więzieniu, wzrusza ramionami i podaje przykład: gdy ludzie zaczęli masowo instalować anteny satelitarne, władze wlepiały wysokie mandaty ich posiadaczom i nakazywały de-instalację sprzętu. Ale kiedy niedługo potem dachy i balkony zaczęły się od nich mienić na szeroką skalę, było już za późno na jakąkolwiek interwencję. Teraz wszyscy zachwycają się zachodnimi teledyskami i urokliwymi blond piosenkarkami z… Polski.
Polska w Iranie
Viva Polska i Eska TV to najpopularniejsze kanały satelitarne wśród młodzieży od Morza Kaspijskiego po Zatokę Perską!). Zdarza się, że młodzi Irańczycy wracają po kilku latach spędzonych na tamtejszym „Erazmusie” (najczęściej chodzi o którąś z dawnych republik Związku Radzieckiego) z… żonami, które całym rodzinom tłumaczą infantylne dialogi bohaterów programów typu „Miłość na bogato”. O ile w Iranie – ze względu na embarga założone przez Stany Zjednoczone i wyjście stamtąd wielu europejskich firm ze względu na sankcje nałożone na transakcje z bankami irańskimi – znane nam z polskich miast marki (H& M, KFC, Starbucks) praktycznie tam nie funkcjonują, to polskie firmy odnalazły tam swoje nisze – to w końcu ogromny rynek zbytu (77 mln mieszkańców!). W niektórych sklepach można odnaleźć importowane z Polski towary, takiej jak np. słodycze firmy Wawel czy kosmetyki. Serca w górę! Warto zauważyć, że Polacy w Iranie cieszą się wielkim szacunkiem. Turyści mogą spodziewać się wielu pytań na temat kraju – warto też przygotować sobie zdjęcia swojej rodziny, gdyż ten temat zapewne pojawi się zaraz na samym początku każdej rozmowy. Bądź też przygotowany na pytania związane z religią, czy zarobkami. Nawet jeśli te pytania wydają się odrobinę niewłaściwe, szybko się do nich przywyka i każdemu od początku, za każdym razem, opowiada się swoją historię. A przy tym, nie ma się ani razu uczucia, że ktoś próbuje Cię obrazić czy przekracza jakąś kulturową granicę.
Pierwszą podróż do Iranu odbyłem w 2014 roku, wbrew przestrogom w czasie irańskiego Nowego Roku (marzec). Z Warszawy z przesiadką w Budapeszcie dotarłem do Stambułu (oba loty Wizzair), skąd – po spędzeniu weekendu nad Bosforem – dotarłem do Teheranu (Pegasus). W Iranie, oprócz stolicy, odwiedziłem Kaszan, Isfahan, Shiraz, Persepolis i rejony Zatoki Perskiej. Powrotny samolot do Lwowa (z przesiadką w Stambule) odbyłem znów na pokładzie linii Pegasus. Kolejną podróż do tego kraju zorganizowałem w drodze powrotnej w Afganistanie 8 lat później.
0 komentarzy