Co znajdziesz w tym artykule?
Salwador – najpiękniejsze miasto Brazylii?
Miałem dobre przeczucie, żeby wybrać się do Salwadoru. Stolica Bahii ma zupełnie inną kulturą niż pozostałe miasta w Brazylii, które odwiedziłem, najpyszniejsze jedzenie (kto nie zakochałby się w różowych gigantycznych krewetkach?), kolorowe kolonialne barokowe stare miasto (które dzięki XVII-wiecznym kościołom wygląda jak te na wielu polskich starówek!) i tradycje charakterystyczne tylko i wyłącznie dla tego regionu. W końcu tutaj narodziła się capoeira oraz popularna w Brazylii religia cantomble.
Przez trzy wieki Salwador był głównym portem dla niewolników przybywających z Afryki. Mieszkańcy pochodzenia afrykańskiego stanowią większość populacji miasta, a wpływy Czarnego Kontynentu widoczne są dosłownie na każdym kroku. Ich żywym symbolem jest baiany, czyli charakterystycznie stronie ubrane czarnoskóre kobiety. Dodam jeszcze formalnie, że Salwador był stolicą Brazylii do 1763 roku, kiedy w tej roli zastąpiło go Rio de Janeiro. Salwador to moje ulubione miasto Brazylii.
Pelourinho
Cidade Alta (Górne Miasto) – to tu na skarpie 85 metrów nad brzegiem osadzali się pierwsi kolonizatorzy. Spędziłem tutaj większość czasu podczas pobytu w Salwadorze. Jest co tutaj oglądać!. W jego sercu leży Pelourinho wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO za sprawą niezwykle urokliwych XVII- i XVIII-wiecznych budynków kolonialnych, w tym bogato zdobionych kościołów. Jest ich tutaj co najmniej 365, czyli tyle ile dni w roku. Każdy z nich pod wezwaniem innego świętego – tak, aby nie zabrakło się do kogo modlić. Nawet sami mieszkańcy nie pamiętają, jak nazywa się który kościół. Odwiedzić trzeba co najmniej dwa z nich – każdy z zupełnie innych powodów.
Pierwszy z nich to kościół franciszkanów São Francisco słynący z drewnianymi rzeźbami pokrytymi warstwą złota. Dekorowanie ołtarza głównego zajęło aż dwa lata. Ściany przylegającego krużganku są z kolei pokryte wspaniałymi płytkami azulejo przywiezionymi z Portugalii (kto był w portugalskim Porto, od razu przypomni sobie tamtejszy piękny dworzec).
Drugi z nich, kościół karmelitów został zbudowany w 1580 roku, ale spłonął dwieście lat później i został odbudowany po czterech dekadach. Jego barokową sylwetkę charakteryzują bliźniacze dzwonnice, ale najbardziej znany jest z przepięknej zakrystii. Dlaczego? Gdyż pomieszczenia to niemal całkowicie wyłożone jest złotem. Obecnie mieści się w nim muzeum sztuki sakralnej, z których najwybitniejszą jest rzeźba z drewna cedrowego Chrystusa w łańcuchach. Jego autorem jest Francisco Manuela das Chagasa (O Cabra), który nie był żadnym renomowanym artysta, ale niewolnikiem. Zupełnie niewykształcony, samodzielnie wyrzeźbił postać Chrystusa nadając jego twarzy afrykańskie rysy, natomiast krople krwi powstały z ponad 1000 rubinów…
Salwador – informacje praktyczne
Gdzie spać?
Albo w Pelourinho, albo w dzielnicy Barra, albo pośrodku. Pelourinho wymiera po zmroku i może wydawać się niebezpieczne, jednak to tutaj wieczorem można trafić na otwarte knajpy i koncerty. Zakwaterowanie znajdziemy w hostelach lub pousadach, jednak ich cena nie jest zbyt adekwatna do jakości. Barra jest najbardziej turystyczna, więc jest tu największa koncentracja hoteli o wyższym standardzie, jednak oprócz udania się do jednej z restauracji, nie ma tu po zmroku zbyt wiele do robienia. Można też wybrać opcję między obiema z tych dzielnic, np. Hotel do Sol w bardzo spokojnej dzielnicy Campo Grande. Hotel, choć nie miał zbyt dobrego widoku na morze, serwował przepyszne śniadanie i był w przystępnej cenie.
Gdzie jadłem?
Coffeetown Salvador w Campo Grande (Av. Sete de Setembro, 1755) na lunch – kuchnia bahijska w nowoczesnym wydaniu i kawa (P.S. nie zapomnijcie odwiedzić toalety! 🙂 )
Cafelier w Pelouinho (Rua do Carmo, 50) na kolację lub drinka
Donana (Av. Teixeira Barros) – na przepyszną tradycyjną kuchnię bahijską (moqueca z krewetek!); daleko poza turystycznym centrum, ale warto!
Metro i lotnisko
W Salwadorze jest metro, jednak jest zupełnie bezużyteczne z punktu widzenia turysty. Jednakże dojeżdża ono do lotniska, tzn. prawie do lotniska, bo ostatnie 5 minut trzeba pokonać darmowym autobusem. Dlaczego warto jednak przejechać z/do lotniska do centrum Salwadoru metrem? Po pierwsze, gdyż lotnisko jest prawie 30 km od miasta i na drogach potrafią robić się niezłe korki, w szczególności w godzinach szczytu.
Co ma wspólnego z Salwadorem Michael Jackson?
Nigdy nie pomyślałbym, że z Salwadorem mógłby być związany ktoś taki jak Michael Jackson. Z drugiej strony, może ma to sens, biorąc pod uwagę, że piosenkarz często w swoich piosenkach śpiewał o rasizmie, który w Brazylii jest codziennym problem. Z pompatycznymi tekstami jego piosenek w latach 90-tych utożsamiały się marginalizowane grupy społeczne, takie jak na przykład mieszkańcy brazylijskich faweli czy czarni mieszkańcy. A więc niezbyt zaskakujące w tym kontekście jest, że w Salwadorze powstała część zdjęć do teledysku Jacksona do piosenki „They Don’t Care About Us”. W klipie można zobaczyć króla popu jak śpiewa na balkonie jednego z budynków Pelourinho znajdującego się naprzeciwko niebieskiego kościoła katolickiego. Dzisiaj znajduje się tam sklep m.in. z replikami ciuchów, w których Jackson występował w teledysku, a za niewielką opłatą (a jakże!) można stanąć na balkonie, z którego Jackson śpiewa w teledysku.
Capoeira
Capoeira została opracowana przez niewolników w Brazylii jako forma rozrywki, ale równocześnie obrony przed przemocą ze strony ich właścicieli. Wywodzi się z rytualnych tańców plemion afrykańskich i łączy w sobie rytmy oraz ruchy charakterystyczne nie tylko dla Czarnego Lądu, ale także dla Indian południowoamerykańskich. Trochę to spektakl, trochę występ muzyczny, a trochę reżyserowany pojedynek. Grupki capoeiristów można z łatwością wypatrzeć na ulicach Pelourinho (jeżeli będziemy je oglądać dłużej niż krótką chwilę i robić im zdjęcia, na pewno zaraz ktoś podejdzie i poprosi o datek). Można tteż udać się do któregoś ze studiów capoeiry. Są ich dziesiątki, a w tym, które odwiedziłem, nikt nie żądał żadnej opłaty. Właściciel studia przywitał się i był bardzo szczęśliwy, że może turyście pokazać występ w swoim wykonaniu, a nawet pozwolił nagrać próbę.
Cantomble i baiany
Równie wyjątkowa jest wyznawana w Bahii religia cantomble, która zresztą wywarła wpływ na capoierę. W Brazylii pojawiła się wraz z kapłanami zachodnioafrykańskich religii. Jej liturgia nie polega na odczytywaniu wersów z ksiąg, ale tańcu i śpiewie – w ten sposób oddaje się hołd duchom-bóstwom. Przez ponad 400 lat religia ta była praktykowana przez afrykańskich niewolników w ukryciu, gdyż Kościół katolicki oficjalnie jej zakazał. Na pewnym etapie cantomble zaczęła czerpać z wierzeń chrześcijańskich, np. pojawiły się kult wielu świętych. Po zniesieniu niewolnictwa w Brazylii, czyli w połowie XIX wieku, cantomble zaczęła przeżywać gwałtowny rozwój i dziś wyznawana jest nie tylko przez czarnoskórych potomków niewolników, ale wszystkie inne grupy społeczne. Jej rytuały są traktowane jako folklor i część kultury Bahii, podobnie jak słynny karnawał. Kościoły cantomble są w zasadzie otwarte dla wszystkich, ale jeżeli myślicie, że to jakieś wspaniałe budynki, pragnę wyprowadzić was z błędu: takie kościoły są często zlokalizowane z pomieszczeniach, w których równie dobrze mógłby działać sklep albo restauracja. Ot, zwykłe to salki katechetyczne. Wyznawców cantomble, zwykle ubranych w białe stroje, można spotkać także w miejscu publicznym z koszykami w dłoniach, gdzie znajdują się różne figurki i zdjęcia. Można sobie spośród nich wybrać świętego, o którego wstawiennictwo prosimy i napotkani wyznawcy odprawią odpowiednie modlitwy. Ja poprosiłem tylko o zdjęcie…
Łącznikiem z afrykańskim rodowodem Salwadoru są także baiany – piękne mieszkanki Salwadoru o czekoladowej skórze i bogato zdobionych strojach. Tradycyjna okrągła sukienka baiany składa się z wielu, najczęściej białych warstw z elementami koronki i przypomina suknię balową, natomiast nakrycie głowy to już Afryka pełną gębą: turbany są niezwykle kolorowe, często mają motywy afrykańskie. Baiany noszą kilogramy biżuterii i make-up’u i z chęcią zapozują do zdjęcia… oczywiście za opłatą (min. 20 BR). Twierdzą, że pozowanie do zdjeć za kasę to ich praca, co udowadniają noszoną pod warstwami koronek plakietka z licencją. Te ‘niekomercyjne’ baiany spotkamy w wielu miejscach w Pelourinho, np. sprzedają acarajé – lokalny streetfood: kulki z czarnej fasoli z dodatkiem krewetek i smażonych na oleju palmowym.
Nic nie ma o bezpieczenstwie. Czego trzeba unikac jak sie poruszac na co uwazac itp
W Salvadorze jest bezpiecznie w Pelourhinii Barra i Rio vermehlo. W pozostalych moze byc niebezpieczne co potwierdzaja sami mieszkancy. Nie sprawdzalem na własnej skórze, ale tez nie było czego – w niebezpiecznych dzielnicach nie ma niczego ciekawego