Co znajdziesz w tym artykule?
Elegancja Walencja
Piękny dworzec kolejowy Estación del Norte, dostojny budynek ratusza i Plaza de Toros – arena walk byków. To pierwsze miejsca, które zobaczyłem, a wcale nie najbardziej znane atrakcje miasta, ale tak piękne, że ciężko oderwać od nich spojrzenie. I tak już w Walencji będzie. To najbardziej elegancie miasto Hiszpanii – potwierdzają to wszystkie zadbane skwery, fontanny, parki, dostojne neoklasycystyczne budynki w centrum, w tym mój ulubiony – Banco de Valencia. Dwa tysiące lat historii oznacza, że swój wkład w historię i wygląd miasta wnieśli Rzymianie, Arabowie i chrześcijanie. Mieszkańcy nie lubią myśleć o Walencji jako kolejnym hiszpańskim mieście, ale oddzielnej prowincji, czego dowodzą: istnienie języka walenckiego, kuchnia (stąd pochodzi słynna paella) i tradycje znane tylko w tym mieście (choćby Święto Ognia, o którym poniżej).
Od swoich rzymskich początków, Walencja, której nazwa oznacza “miasto ludzi odważnych”, zawsze przyciągało śmiałków, podróżników i kupców. Złote czasy miasta przypadają na XV wiek, kiedy stało się ono jednym z najważniejszych centrów handlowych w basenie Morza Śródziemnego. Dziś, dzięki budżetowym przewoźnikom, znalazła się też na radarze turystów – ale nie stosuje żadnych sztuczek marketingowych i rozwiązań skrojonych specjalnie pod turystów. Dzięki temu wciąż jest autentyczna, a turyści traktowani są jak swoi: nie ma specjalnych cen, sąsiedztw z turystycznymi restauracjami, turystycznych stref dla plażowiczów.
Miasteczko Sztuki i Nauki
No dobrze, ale te wszystkie gotyckie, renesansowe i barokowe skarby widzieliśmy już w Madrycie, Barcelonie i Saragossie. Czy w Walencji jest coś, czego nie zobaczy się w żadnym innym mieście Iberii? Tak! Oto Miasteczko Sztuki i Nauki znajdujące się w południowej części metropolii – futurystyczne szklane budynki o białych dachach, od których w ciągu dnia odbijają się promienie słońce robią niesamowite wrażenie. To edukacyjno-rozrywkowy kompleks, który zaprojektował znany hiszpański architekt Santiago Calatrva w ramach podarunku dla swojego rodzinnego miasta. Samo oglądanie z zewnątrz jest warto każdej spędzonej tu minuty – człowiek czuje się tutaj jak w XXII-wiecznej ekologicznej metropolii, w której wyeliminowano ruch samochodowy. W skład “parku” wchodzi pięć budynków: Pałac Sztuki im. Królowej Zofii – sala koncertowa, która trochę przypomina operę z Sydney, L’Oceanografic – największe w Europie oceanarium, L’Hemisferic – kino IMAX, Muzeum Nauki Księcia Filipa i L’Umbracle – zielona promenada z roślinami z całego świata (do tej ostatniej części można wejść całkowicie bezpłatnie). Choć miasteczko nie znajduje się w samym centrum – warto przyjść tu na piechotę, choćby dlatego, że stare miasto z nowym łączą ogrody, które powstały w dawnym korycie rzeki Turia. Musicie je zobaczyć – to fenomen na skalę światową!
Ogrody Turii
Wszystko zaczęło się od powodzi, która miała miejsce w 1957 roku – rzeka wylała tak gwałtownie, że zginęło ok. 80 osób, a część budynków mieszkalnych uległa całkowitemu zniszczeniu. Nie była to pierwsza taka powódź, ale ta przelała czarkę goryczy. Zdecydowano się na drastyczną ingerencję w naturę, tj. zmianę nurtu rzeki tak, żeby omijała centrum. I faktycznie się tak stało. Dawno koryto planowano zmienić w drogę szybkiego ruchu, ale ostatecznie i na szczęście przekształcono je w Jardin del Turia. Znajdują się w nim boiska, place zabaw, skateparki, ścieżki dla biegaczy i rowerzystów wzbogacone małą architekturą i sztuką. Najciekawszymi elementami, które można oglądać spacerując ogrodami są zabytkowe mosty. Na zdjęciu poniżej ta woda pod mostem to nie rzeka, ale sztuczny staw.
W poszukiwaniu św. Graala
Walencja jest metą dla wszystkich poszukiwaczy skarbów – to właśnie w tutejszej katedrze przechowywany jest kielich, z którego pił Chrystus podczas ostatniej wieczerzy. Sceptycy będą się krzywić, w końcu nawet Indiana Jones twierdził, że kielich musiał być drewniany, skoro Jezus wychowywał się w domu cieśli… Inni upierają się, że kielich był z gliny, bo skąd skromny i niezbyt zamożny Chrystus i jego uczniowie miałby posiadać taki kosztowny przedmiot…
Ale naukowcy jak do tej pory nie potrafi znaleźć argumentu, żeby obalić autentyczność św. Graala. Kielich został wykonany ze szlifowanego ciemno-czerwonego agatu – to popularny kruszec w Palestynie 2 tys. lat temu. Podstawa zdobiona jest perłami i złotem – te dekoracje pojawiły się znacznie później, ale niewiadomo, na którym etapie swojej długiej wędrówki. Najpierw w Palestyny do Rzymu przywiózł go św. Marek. Potem do Hiszpanii przywiózł go św. Wawrzyniec. W czasach rządów muzułmańskich był ukrywany w różnych zakonach i kościołach, by w końcu pojawić się na dworze królewskim w Saragossie i w końcu w XV wieku w Walencji.
Graal to jednak nie wszystko z czego słynie katedra. Jak to w hiszpańskich katedrach bywa, wnętrza to istna galeria sztuki – ściany kościoła zdobią malowidła Goi, które znawcy uznają za jedne z najlepszych w jego karierze. Katedra (wstęp: 3 euro) znajduje się przy jednym z najpiękniejszych placów Walencji – Plaza de la Reina. Powstała na miejscu dawnego meczetu. Swój wygląd zawdzięcza kaprysom architektów – z każdej strony katedra wygląda inaczej: od strony głównego wejścia zauważycie typowo barokowy portal, ale jeśli obejdzie się ją w około, będzie można ujrzeć elementy neoklacstyczne i gotyckie – te idealnie wpasowują się do zacienionych wąskich uliczek, z którymi budynek styka się od zachodniej strony. Nad placem góruje dzwonnica kościelna El Miguelete, na którą można wejść pokonując ponad 200 stopni (niestety windy brak!) – ze szczytu można zobaczyć całe miasto! Wstęp: 2 euro.
A jeśli w Walencji jesteście w czwartek, możecie być świadkiem oryginalnego zwyczaju: pod wejściem do katedry w samo południe zbiera się Trybunał Wodny, który decyduje o równym dostępnie do wody, która jest podstawą rolnictwa w regionie. To nie tylko inscenizacja – trybunał sprawuje realną władzę: na przykład w okresie suszy może zarządzić otwarcie jazów na rzece, co ma zapewnić swobodny dopływ wody do pól uprawnych. Czwartkowe obrady prowadzone są w języku walenckim.
Giełda Jedwabiu
La Lonja od ponad 20 lat znajduje się na Liście Dziedzictwa Kulturowego UNESCO ze względu na fakt, że jest jednym z najlepiej zachowanych budynków gotyckich w całej Europie. Pochodzi z czasów świetności Walencji – kiedy przez miasto przewijały się towary z całego basenu Morza Śródziemnego. I to właśnie nimi tutaj handlowano. Przez sam budynek przewijały się spore sumy pieniędzy. Inwestowano je też w wystrój budynku. Z jednej strony to monumentalna bryła, a z drugiej – delikatnie i szczegółowo zdobiona: zwróćcie na niezwykłe sklepienie i kręcone kolumny w głównej sali giełdy, która ma aż 16 metrów wysokości. Obok znajduje się mniejsza sala, w której obradował pierwszy w Hiszpanii trybunał kupców. Trzecią częścią Giełdy jest wieża, w której przetrzymywano nieuczciwych kupców. Do wejścia do budynku prowadzi ogród pomarańczowy. Giełdę możne zwiedzać całkowicie za darmo, ale warto przyjść na 30-minutowe oprowadzanie z przewodnikiem (g. 11, 12, 13, 18, 19, a w niedziele i święta: 11:30, 12:30, 13:30).
Mercado Central
To jeden z największych i najstarszych w Europie krytych bazarów w Europie – jego otwarcie datuje się na 1914 rok. Od poniedziałku do soboty handluje się świeżymi owocami, warzywami i mięsem. Choć klimatem daleko mu do podobnych rynków z Barcelony, czy Madrytu, i tak warto zajrzeć w te okolice – przed mercado znajdują się malutkie bistra ze świeżymi owocami morza i paellą. Ruch tu jest duży, ale to zapewnia świeżość i jakość serwowanych dań. W niedziele okolica wygląda zupełnie inaczej – właściciele knajpek i rolnicy biorą sobie wolne, a ulice zmieniają się w jeden wielki pchli targ.
Muzea – TOP 5
Torres de Serranos. Gotyckie wieże bramy miejskiej to pozostałość po dawnych murach miejskich z XIV wieku. Choć wieże zostały wybudowane jako część miejskiej fortyfikacji, nigdy takiej defensywnej funkcji nie miały okazji pełnić. Dziś można wejść na wieże – na dodatek całkowicie za darmo. To świetne miejsce na obejrzenie panoramy miejskiej.
Museo Nacional de Ceramica Gonzalez Marti, czyli Muzeum Ceramiki. Bogata kolekcja mieszcząca się w jednym z najpiękniejszych pałaców Walencji w stylu rokoko. Wstęp w weekendy jest bezpłatny.
Museo de Historia de Valencia, czyli Muzeum historyczne miasta Walencji. Multimedialne wystawy prezentujące historię miasta.
Museo Fallero, czyli Muzeum Święta Ognia. Każdego roku w Walencji w dniach od 15 do 19 marca na ulicach, w klubach i barach Walencji króluje dobra zabawa do białego rana. Wszędzie błyszczą światła, rozbrzmiewa huk petard, odbywają się pokazy fajerwerków i falleras. Tradycja tego święta sięga okresu średniowiecza: miejscowi cieśle układali w stosy niepotrzebne drewno z warsztatów i podpalali je nocą – w ten sposób świętowali dzień swojego patrona, św. Józefa. Tradycja ta z czasem została przyjęta przez mieszkańców miasta, z tą tylko różnicą, że zamiast drewna zaczęto palić figury przypominające ludzkie sylwetki, czyli ninots. Co rok ąsiedztwa przygotowują własne kukły rywalizujące w plebiscycie. Co roku z ognia ratowana jest jedna figura i trafia właśnie do tego muzeum.
L’Iber Museo de Los Soldaditos de Plomo, czyli Muzeum Ołowianych Żołnierzyków. Największa kolekcja figurek na świecie.
Street art
Na koniec coś, co trochę nie pasuje do tego wszystkiego, co opisałem powyżej. Walencja w ostatnich latach wyrosła na stolicę hiszpańskiego streetartu. Mam nieco mieszane uczucia co do jego obecności w pięknej Walencji. O ile murale świetnie wpasowują się w szorstkość Bilbao, w Walencji wyglądają nieco nie na miejscu. Perspektywa zmienia się nieco, jeśli uświadomimy sobie, że największe skupisko murali znajduje się w dzielnicy El Carmen, która do do niedawna była całkowicie zubożała i zaniedbana – zresztą do dzisiaj można zobaczyć tam sporo pustostanów. Niektórzy uparcie twierdzą, że to nie w muzeach można zobaczyć najlepszą sztukę w Walencji, ale na jej ulicach…
Dzięki za słowa oddające piękno miasta, na którego obrzeżach zamieszkałam, bo zakochałam się w tej części Hiszpanii od pierwszego wejrzenia. Walencja jest przepięknie wtopiona w naturę, która ją otacza, z jednej strony morze z plażami Patacona, Malvarossa i de Saler, obok której zaczyna się rezerwat i obszar półsłonego jeziora Albufera z ogromną ilością gatunków ptaków, między innymi różnymi odmianami flamingów. Warto popłynąć przed zachodem słońca barką, by pobyć w tym miejscu z przyrodą, a potem odwiedzić jeszcze miasteczko skansen El Palmar z domami z trzciny i skosztować w jednej z uroczych restauracyjek All i pebre, charakterystycznego dla tego miejsca Dania z węgorza. Po drugiej stronie Walencji miłośnikom gór polecam odwiedzić Sierra Calderona z widokami na morze, miasteczkami na zboczach oraz zamkami i grotami. To prawda, że dzięki życzliwości panującej tutaj można czuć się jak w domu i chce się wracać a czasem po prostu tu zamieszkać. 🤗🥰 Bo warto cieszyć się życiem. ❤️ A tutaj to jest prostsze.
Dziękuję za wizytę i mnóstwo bardzo bardzo ciekawych informacji!
bylam w walencji na las fallas , 1.5. dnia, widzialam miasto sztuki i nauki – cos niesamowitego, przeszlam tylko kawalek w centrum jakies parki po drodze, ale juz wiem ze na wiosne bede szukac tam pracy 😉 tak jak pol zycia marzylam o mieszkaniu w barcelonie, to teraz wydaje mi sie ze walencja jest idealna 🙂
Oprócz przydatnych opisów – piękne fotki; jutro startuję na kilka dni – mam nadzieję zweryfikować co napisałeś. W Barcelonie nie byłem jedynie w przepięknej i uroczej Kordobie. Stąd teraz ponownie Hiszpania – ale padło na Walencję – chyba coraz bardziej się ciesze z wyboru miejsca… odezwę się po 🙂
Dzięki; udanego pobytu i czekam na opinię o Walencji!
Największe wrażenie zrobił na mnie kompleks nowoczesnych obiektów w Miasteczku Sztuki i Nauki. Byłem też zaskoczony jak bardzo Walencja jest zielonym miastem. Praktycznie wszędzie jest jakiś park, skwer, przy ulicach w samym mieście dużo palm i platanów 😉 Architektura starszych budynków też jest bardzo ciekawa
Dzięki za komentarz! Warto pisać o tym mieście, bo wszyscy jadą do Barcelony (która oczywiście jest wspaniała), ale tutaj jest naprawdę ekstra!