Co znajdziesz w tym artykule?
Islamabad kontra Rawalpindi
Islamabad jest zupełnie inny niż reszta Pakistanu. To jedyne miasto w kraju, które zostało zaplanowane i założone ledwie 70 lat temu. Pakistańska stolica to siatka sektorów i podsektorów – każdy z nich z własnymi parkami, centrami handlowymi i szkołami jest swoistym miastem w mieście. Tutaj można poczuć się jak w amerykańskim mieście – ulice przecinają się pod kątem prostym, a wcale nierzadkim widokiem są domy, które wyglądają jak z bogatych amerykańskich przedmieść. Nieco dalej od centrum (zwanego Zero Point – punkt zerowy) wyłaniają się wieżowce, biurowce i bloki, ale ogólnie Islamabad jest wygodny, piękny, a przede wszystkim zielony. Gdzie nie spojrzeć, tam rosną drzewa, zielenią się przystrzyżone trawniki, w oddali – widać szczyty gór i jezioro. A wiem, co piszę, bo miasto przejechałem na motocyklu, więc miałem okazję się spokojnie wszystkiemu przyjrzeć. Jeszcze kilka dekad temu nie było tu niczego oprócz pojedynczych wiosek i oddalonego o jakieś 15 km od centrum Islamabadu Rawalpindi. To dwusetletnie miasto, które wyrosło w miejscu dawnego garnizonu brytyjskiego i rozrosło się z chaotyczny i nieumiarkowany sposób. Ciągnące się kilometrami bazary i niebotyczne tłumy ludzi, z drugiej strony – świątynie hinduistyczne i historyczne meczety. Islamabad to miejsce gdzie idzie się na kawę do amerykańskiej sieciówki, a Rawalpindi – na zakupy spożywcze. Nie ma lepszego miejsca, żeby zobaczyć kontrasty Pakistanu niż w tych dwóch bliźniaczych miastach.
Islamabad: największe atrakcje
Meczet Króla Fajsala to największy meczet w Pakistanie. Choć jego architektura wzorowana jest na namiocie beduińskim, w rzeczywistości wygląda jak… statek kosmiczny. Nazwany został na cześć króla saudyjskiego, który ufundował świątynie. Jej architektura nawiązuje do wyglądu Świętego Meczetu w Mecce. Tak jak w innych świątyniach muzułmańskich w Pakistanie, buty trzeba zdjąć przed wejściem na cały kompleks świątynny, a nie tylko do samego miejsca modlitwy. W samym meczecie obowiązuje zakaz wnoszenia aparatów fotograficznych (dlatego robiłem je telefonem – na wszelki wypadek ukradkiem). Budynek może pomieścić 100 tysięcy wiernych, a cały kompleks – nawet trzy razy tyle. W czasie budowy wierni protestowali przeciwko jego mało tradycyjnym wyglądzie, a dziś to symbol pakistańskiej stolicy.
Pakistan Monument (Pomnik Pakistanu) to najpiękniejsza atrakcja turystyczna – szczególnie zjawiskowo prezentująca się wieczorem. Rozwijające się płatki kwiatu i popękany stożek, które składają się na pomnik, symbolizują wszystkie siedem prowincji pakistańskich (od ich nazw wzięła się też nazwa kraju Pakistan). Z tarasu rozpościera się widok na cały Islamabad, a z parku Shakarparian, który go otacza, na przepiękne jezioro Rawal (w parku widziałem śpiewających ot tak sobie ludzi – kilka lat wcześniej takie rzeczy w Pakistanie były surowo zakazane). Betonowy plac przed pomnikiem to ulubione miejsce deskorolców i gwiazdeczek Instagrama. Tuż obok znajduje się Pakistan Monument Museum, w którym można poznać cała historię Pakistanu, zobaczyć tradycyjne stroje z różnych regionów i przeczytać o najważniejszych Pakistańczykach. Tam, udało mi się dostać, z biletem dla mieszkańców, który jest jakieś 10 razy tańszy niż dla mieszkańców.
Wioska Saidpur
Wioska Saidpur, która położona jest na zboczach gór Margalla, to jedna z najstarszych osad w całym Pakistanie – liczy sobie ponad 500 lat. Dziś to skansen z atrakcjami typowymi dla turystów: skromnym muzeum, sklepami i galeriami z ceramiką i restauracjami z tradycyjnym jedzeniem, ale są też prawdzie skarby: wiekowe świątynie hinduistyczne o niesamowitych kolorach – w jednej z nich można zobaczyć zdjęcia okolicy sprzed powstania Islamabadu. Trochę dziwi, że w takim turystycznym miejscu płynąca tu rzeka wyglądała jak ściek – leżało tam po prostu wszystko, co można sobie wyobrazić. Kiedy postanowiłem upamiętnić to na zdjęciu, zapytano mnie, dlaczego chce komuś coś takiego pokazać. Moja odpowiedź? Żeby mieć pełny obraz tego miejsca, a nie tylko piękny komercyjny wycinek. Zanieczyszczenie rzek w tym regionie świata to prawdziwy dramat – już następnego dnia w Rawalpindi widziałem jednak rzekę, która przypominała wysypisko śmieci.
0 komentarzy