Kapsztad – miasto matecznik, druga największa aglomeracja RPA założona przez Holenderską Kompanię Wschodnioindyjską. Niezwykle przyjazny turystom, słynie z łagodnego klimatu, pięknych plaż, winnic i niesamowitego położenia tuż nad brzegiem oceanu. To bezsprzecznie najpiękniejsze miasto Afryki, na którego poznanie można by przeznaczyć kilkanaście dni, a i tak miałoby się niedosyt. Zaplanujcie je sobie na początek lub na koniec swojej podróży po RPA. W mieście warto spędzić co najmniej 3 dni.
Co znajdziesz w tym artykule?
Góra Stołowa, czyli podróż na księżyc
Chcielibyście się kiedyś wybrać… na księżyc? Ja się właśnie tak czułem na najwyższym wzniesieniu Kapsztadu – Górze Stołowej. Płaski niczym naleśnik szczyt pokryty jest “kosmicznymi” konstrukcjami skalnymi, a na dodatek żyje tu i rośnie tyle gatunków zwierząt i roślin, co w całej Wielkiej Brytanii. Oczywiście jeszcze bardziej spektakularne są widoki na Kapsztad, zatokę i ocean.
Góra Stołowa to jeden z 7 nowych cudów natury, a równocześnie obiekt wpisany na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO. Chętnych na wjazd na szczyt są tu codziennie tysiący – nic dziwnego, że w chwilę po otwarciu tworzą się tu kilometrowe kolejki. Zatem bilet na wjazd wyciągiem (oszklona platforma w czasie jazdy obraca się o 360 stopni!) na górę najlepiej kupić wcześniej online tutaj, albo… wspiąć się na nią o własnych siłach (to powinno zająć 1,5-2 h, ale warto wziąć ze sobą zapas wody, naładowany telefon i najlepiej coś ciepłego do ubrania). Na szczycie co godzinę (w g. 9-15) organizowane są krótkie spacery z przewodnikiem; można też obrać jeden ze szlaków i podziwiać naturę na własną rękę.
Wyciąg zabiera zwiedzających w górę i dół co 10-15 minut i działa od 8:30 do zachodu słońca. Lepiej jednak wcześniej sprawdzić panujące tu warunki atmosferyczne – jeżeli wysoką na 1067 m Górę Stołową spowija warstwa chmur nazywana potocznie “obrusem”, wyciąg nie jest dostępny dla zwiedzających (spacer w mgle po szczycie chmury nie miałby sensu) – czasami niektórzy mają pecha i podczas całego pobytu wejście na szczyt nie jest możliwe. Co zrobić w takiej sytuacji? Obejrzeć Kapsztad z dwóch innych wzgórz: Lion’s Head lub Signal Hill.
Jak tu dotrzeć? Własnym transportem (uwaga – liczba miejsc parkingowych może być ograniczona w godzinach szczytu i w weekendy) lub autobusem MyCITI (wysiadamy na przystanku Kloof Nek Road i przesiadamy się na drugiego autobusu dojeżdżającego pod dolną stację wyciągu – rozkłady obu autobusów są zsynchronizowane).
Kapsztad: zdjęcia w ramce z widokiem na Górę Stołową
Kiedy Góra Stołowa w Kapsztadzie została wybrana jednym z 7 nowych cudów natury w 2102 roku (sorry, polskie Mazury!), miasto postanowiło fetować zwycięstwo ustawiając w 7 lokalizacjach gigantyczne ramki, które pozwalają sfotografować się z Górą Stołową w tle (mnie akurat trafił się pochmurny dzień, a więc górę spowija opisany wyżej “obrus”). Gdzie je odnaleźć? Signal Hill, V&A Waterfront (na zdjęciu powyżej), Silo District, Eden on the Bay, Cape Town Station, Harrington Square, Lookout Hill i Khayelitsha. Dla ułatwienia mapka ze zaznaczonymi lokalizacjami ramek.
V&A Waterfront
“Sterylne” nabrzeże V&AWaterfront odwiedzane jest dziennie przez ponad 100 tys. odwiedzających. To właśnie tu rozpoczęła się historia Kapsztadu: w 1654 roku powstało tu pierwsze molo będące częścią pierwszej misji ustanowionej na potrzeby Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. By dowiedzieć się czegoś więcej o początkach i historii tej części miasta, warto przejść trasę zwiedzania, która zaczyna się od centrum informacji turystycznej (tam można pobrać darmową mapkę), albo dołączyć do półtoragodzinnego zwiedzania z przewodnikiem (R150), które rozpoczyna się przy Chavonnes Battery Museum (przewodnicy mają na sobie piękne epokowe, choć nieco kiczowate, kostiumy).
V&A Waterfront to istny “Disnelyand” Kapsztadu: są tu nowoczesne (i nudne) centra handlowe, centra wystawiennicze, no i w końcu food market i fish market (szczególnie w tym ostatnim można znaleźć dania z owoców morza w przystępnych cenach). W wielu miejscach w ciągu dnia odbywają się występy muzyczne; można też zdecydować się na przejażdżkę diabelskim młynem, co by zobaczyć całą okolicę z lotu ptaka. We wrześniu 2017 r. otwarto tu Zeitz MOCAA, czyli muzeum współczesnej sztuki afrykańskiej
Wraz z zamknięciem ostatniego lokalu, okolica całkowicie wymiera – można wtedy co jedynie podglądać życie bogaczy w ich wymuskanych apartamentach wokół mariny.
Apartheid: Dystrykt 6 i Robben Island
Historia RPA jest nieodłącznie związana z apartheidem, ciężko być więc w Kapsztadzie i nie odwiedzić miejsc związanych z czasami segregacji rasowej – a są to: District Six Museum i Robben Island.
Muzeum Dystryktu Szóstego (R40) otwarte w 1994 roku przedstawia historie mieszkańców kosmopolitycznego niegdyś Dystryktu 6 przed ich eksmisją do dzielnic dla kolorowych i czarnych. Od 1966 roku, po zburzeniu wielu budynków mieszkalnych, przez blisko 30 lat okolice zamieszkane były tylko przez białych. Ściany na parterze muzeum pokryte są mapami dzielnicy, na których dawni mieszkańcy przylepili karteczki pokazujące, gdzie znajdowały się ich dawne domy; inne ciekawe obiekty to oznakowania z ery apartheidu (np. szyld z ławek przeznaczonych tylko dla białych) i tablice z nazwami dawnych ulic.
Robben Island to wyspa w Zatoce Stołowej, która od początku procesu kolonizacji była miejscem zsyłek więźniów i trędowatych, to tu mieścił się kapsztadzki ośrodek dla obłąkanych, baza wojskowa i stacja do obserwacji wielorybów. Najsłynniejszym więźniem politycznym, który spędził tutaj aż 18 lat, były późniejszy laureat pokojowej nagrody Nobla i pierwszy czarnoskóry prezydent RPA – Nelson Mandela. Dziś w więzieniu urządzone jest muzeum – po celach oprowadzają dawni więźniowie (czy to nie zbyt traumatyczne dla nich?). Wycieczka na wyspę rusza z nabrzeża V&A Waterfront, skąd opływa prom na wyspę. Na całość trzeba przeznaczyć ok. 3,5 godziny i R300.
Inne kapsztadzkie muzea
SLAVE LODGE – historia niewolnictwa w RPA; róg Adderley/Wale St.(R30)
https://www.iziko.org.za/museums/slave-lodge
NATIONAL GALLERY – kolekcja sztuki z Afryki i Europy; Government Avenue (R30)
https://www.iziko.org.za/museums/south-african-national-gallery
SOUTH AFRICAN MUSEUM – muzeum naturalne; 25 Queen Victoria Street (R30)
https://www.iziko.org.za/museums/south-african-museum
SOUTH AFRICAN JEWISH MUSEUM – museum poświęcone historii diaspory żydowskiej; 88 Hatfield Street (R60)
http://www.sajewishmuseum.co.za
Muzułmańskie Bo-Kaap, czyli kolorowy zawrót głowy
Bez wątpienia moja ulubiona część miasta. Bo-Kaap to muzułmańska enklawa Kapsztadu położona u stóp Wzgórza Sygnałowego (Signal Hill), która słynie z tęczowych budynków. Nawet tutejsze meczety (a jest tu ich aż 10) muśnięto farbą o żarówiastym kolorze. Najstarsze budynki pochodzą jeszcze z połowy XVII wieku – w jeden z nich jest siedzibą lokalnego muzeum (Bo-Kaap Museum przy Wale Street, wstęp R20; https://www.iziko.org.za/museums/bo-kaap-museum). Początkowo w dzielnicy, która oryginalnie nazywała się Cape Malay Quarter mieszkali niewolnicy, których Holendrzy przytransportowali z kolonii w Indonezji i innych krajów Azji południowo-wschodniej (zatem nazwa odnosząca się do Malezji jest nieprecyzyjna, ale najwyraźniej to właśnie ten kraj najbardziej kojarzył się kolonizatorom z islamem). Dziś mieszkańcy mówią o sobie Przylądkowi muzułmanie – mimo gentryfikacji, ok. 70% z 10 tysięcznej społeczności to wciąż wyznawcy islamu.
Jeżeli będziecie w dzielnicy w okolicach południa, możecie być świadkami pewnej lokalnej tradycji. Codziennie (z wyjątkiem niedziel i świąt) o godz. 12 z górującego nad Bo-Kaap Wzgórza Sygnałowego oddaje się salwę armatnią, która doskonale jest słyszalna w całej okolicy.
Plaże, czyli w poszukiwaniu słońca, rekinów i wielorybów
Kapsztadzkie plaże to jedne z najczystszych plaż na świecie – nagradzane są też za bezpieczeństwo i zaplecze rekreacyjne. Latem przyciągają tłumy urlopowiczów z całego RPA, turystów i surferów.
Melkbosstrand jest najbardziej wysunięta plażą na północ znajdująca się nad samym Atlantykiem – ambitni fani nurkowania przyjeżdzają tu, żeby zobaczyć wrak XV-wiecznego statku. Zaledwie kilka kilometrów na południe znajduje się plaża lubiana przez zaawansowanych surferów, czyli Big Bay. Podobny status mają: Bloubergstrand, Sunset Beach i Table View: z tej ostatniej – jak nazwa wskazuje – można w pełnej okazałości zobaczyć Górę Stołową.
Po drugiej stronie zatoki mamy Sea Point, czyli plażę wybieraną przez tych, którzy chcą uniknąć tłumów plażowiczów, a także Clifton znajdująca się w dzielnicy kapsztadzkich multimilionerów. Nieco bardziej na południe znajduje się najpopularniejsza wśród urlopowiczów plaża – Camps Bay. Jej sława bierze się z rozbudowanego zaplecza rekreacyjnego: można tu wypożyczyć parasole i leżaki, można też wydać randy w modnych koktajlbarach i restauracjach. Jeśli szukacie plaży nudystów – wybierzcie niewielką Sandy Bay. Im dalej na południe, tym linia brzegowa staje się coraz bardziej nieregularna – plaże w miejscowościach Kommetjie, Scarborough i Misty Cliffs uczęszczane są przez kitesurferów, rybaków i miłośników natury.
Od wschodniej strony u brzegów Fałszywej Zatoki (False Bay) położone są: słynąca z pingwinów Boulder Beach, urokliwe miasteczko Simon’s Town (dojeżdża tu kolejka podmiejska), Kalk Bay, gdzie można kupić świeże ryby bezpośrednio od rybaków i Muizenberg, którą wybierają początkujący surferzy. False Bay to wody, w których pływają rekiny – tutejsze plaże oznakowane są odpowiednimi flagami ostrzegającymi przed stopniem niebezpieczeństwa; dodatkowo w okresie od czerwca do listopada można wypatrzeć przybijające do brzegów wieloryby.
Grand Parade
Odniosłem wrażenie, że nie wszyscy w Kapsztadzie dumnie są z tego budynku, a mnie właśnie on z Kapsztadem kojarzy się tak samo jak Góra Stołowa. A może wszystkie kolonizowane afrykańskie miasta mają takie budynki i stąd to skojarzenie? Kapsztadzki ratusz wybudowano w 1905 roku . To właśnie z jednego z balkonów tego budynku przemawiał do zgromadzonych na placu Grand Parade tłumów Nelson Mandela w dzień po tym jak został zwolniony z więzienia w 1990 roku. Grand Parade to ogromny plac przed budynkiem – częściowo parking, a częściowo – bazar (uwaga na portfele!). W tym miejscu jeszcze w XVII wieku powstały też pierwsze miejskie fortyfikacje, po których pozostałością jest Zamek Dobrej Nadziei (który sam w sobie jest jednak mało interesujący).
Historyczne centrum Kapsztadu
Ścisłe centrum Kapsztadu zwiedzałem w ramach free walking tour, ale muszę przyznać, że byłem taką formą zwiedzania nieco zawiedzony. O ile przewodnik sypnął paroma ciekawymi anegdotkami, chyba wydawał się nieco zmęczony opowiadaniem po raz tysięczny o tych samych rzeczach. Większość miejsc obszedłem jeszcze raz – z przewodnikiem Lonely Planet i mapami, które można za darmo odebrać w punkcie informacji turystycznej. Na co zwrócić uwagę? Na pewno na architekturę – można tu zobaczyć budynki z czasów rządów holenderskich, posiadłości wiktoriańskie, w końcu budynki mieszkalne w stylu art deco, które stoją obok współczesnych biurowców. RPA, w przeciwieństwie do większości państwa na świecie, nie ma jednej stolicy: różne miasta pełnią różne role administracyjne. I tak na przykład Kapsztad pełni rolę stolicy legislacyjnej. Znajduje się tu też budynek parlamentu (zbudowany w całości w cegieł sprowadzonych statkami z Wielkiej Brytanii) i pałac prezydencki – De Tuynhuys, który stoi vis-a-vis wejścia do Company’s Gardens – pierwszego parku założonego przez holenderskich kolonizatorów (swoją drogą to całkiem przyjemne miejsce).
Okolice Kapsztadu, czyli jeszcze więcej cudów natury
Sam Kapsztad to nie wszystko. Żeby w pełni docenić urok tego zakątka świata, warto wybrać się w jeszcze kilka nieodległych miejsc: Przylądek Dobrej Nadziei, Boulder Beach i winnice. Przylądek Dobrej Nadziei mieści się na samym krańcu Półwyspu Przylądkowego; obecnie jest częścią Parku Narodowego Góry Stołowej (Table Mountain National Park). Wejście na teren przylądka możliwe jest od wschodu do zachodu słońca – niektórzy za punkt honoru obierają sobie stawienie się tu o świcie, aby obejrzeć słońca wyłaniające się z wód nad zatoką False Bay. Wejście na teren parku jest płatny (125 R). Kolonia pingwinów w Boulders została otwarta w 1983 roku – dziś żyje tutaj około 2 tys. biało-czarnych stworzeń, które – choć wyglądają na miłe i zabawne – potrafią ostro kąsać, jeśli próbuje się je zaczepiać. Pingwiny można obserwować w dwóch miejscach: w parku, do którego wejście jest odpłatne (70 R) i na plaży, niedaleko parkingu samochodowego.
Winnice
RPA słynie na świecie z produkcji wina. Jeśli szukacie winnic w okolicy Kapsztadu, jedne z najlepszych znajdziecie je w miasteczku Franschhoek założonym w XVII wieku przez francuskich hugenotów. Jeśli nie dysponujecie własnym transportem, można tu dostać się mini-busem jeżdżącym z miejscowości Paarl, do której z Kapsztadu łatwo dotrzeć kolejką podmiejską. Pomiędzy winiarniami można poruszać się na piechotę, na wypożyczonym rowerze, lub… tramwajem – przejażdżka nim to atrakcja na równi z kosztowaniem wina. Jeśli nie możecie poświęcić całego dnia na taką wycieczkę, warto rozważyć wizytę w jednej z najstarszych winnic Kapsztadu – Groot Constantia.
Bezpieczeństwo
Na koniec zostawiam kwestię, o którą wszyscy pytają najczęściej – bezpieczeństwo. Od chwili publikacji pierwszego tekstu z RPA, piszą do mnie osoby, które zastanawiają się nad wyjazdem do Afryki, ale właśnie najbardziej boją się o swoje życie. Na pytanie, czy jest tam tak strasznie, jak się powszechnie uznaję – za każdym razem odpowiadam: NIE, W RPA NIE JEST w 100% BEZPIECZNIE, ale przy zachowaniu pewnych zasad bezpieczeństwa, a południa Afryki można wrócić w jednym kawałku. Moje rady dotyczące kwestii bezpieczeństwa nie tylko w Kapsztadzie, ale innych miast, które odwiedziłem w RPA, zebrałem w tym artykule.
Miło wspominam wyjazd do Kapsztadu i każdemu polecam to miasto. To tam odkryłem południowoafrykańskie wina i pierwszy raz jadłem dania z mięsem strusia. Jest to również miasto, do którego chętnie bym wrócił. Za pierwszym razem nie miałem czasu m.in., aby wejść na Górę Głowa Lwa czy pływać w klatce w otoczeniu rekinów 🙂
Piękne zdjęcia, piękne miejsce. Kolory są naprawdę zachwycające, a Góra Stołowa naprawdę wygląda jak skały księżycowe! Zazdroszczę i mam nadzieję, że też kiedyś odwiedzę RPA.
Hmmmm
To kolejna moja wyprawa do Kapsztadu
WIRTUALNA………….
A tu fik !
I jestem 🙂
Noooo………. wirtualnie…….
Ale ! Ale!
Smaczek już jest 🙂
Pozdr. B