Sarajewo: stary tor bobslejowy i nowa kolejka linowa na górę Trebović

0 komentarzy |

Sarajewo’84

W 1978 roku Komitet Olimpijski powierzył organizację zimowej olimpiady Jugosławii. Zawody w Sarajewie zaplanowane na luty 1984 roku były drugą tego typu imprezą w państwie bloku wschodniego (Moskwa była gospodarzem letniej olimpiady w 1980 r.). Stały się pretekstem nie tylko do zbudowania całej infrastruktury sportowej, ale też modernizacji lotniska i stacji kolejowej. Mimo zapaści gospodarczej w Jugosławii, wszystkie prace udało się ukończyć przed czasem: dzięki wolontariuszom i dobrowolnym wpłatom z całego kraju udało się wyremontować Stadion Koševo, halę Zetra, a w okolicach miasta odnowiono skocznie narciarskie Igman i zmodernizowano trasy zjazdowe w ośrodkach zimowych Bjelašnica i Jahorina. W końcu za 12 mln dolarów wybudowano specjalny tor bobslejowo-saneczkarski, którzy powstał na zboczach góry Trebević. Ten ostatni był aktywnie używany aż do oblężenia Sarajewa. Wtedy bośniaccy Serbowie zmienili je w… stanowiska artyleryjskie. Dzisiaj tor jest jedną z atrakcji turystycznych Sarajewa.

Kolejka linowa 1959-1992

Oryginalna kolej linowa zaczęła wwozić pierwszych pasażerów na Trebović jeszcze w 1959 roku. System składał się z 50 wagonów produkcji jugosłowiańskiej, a każdy z nich mógł pomieścić do 5 pasażerów. Stacja docelowa znajdowała się na wysokości 1627 metrów i można było do niej dostać się w 12 minut. Na szczycie znajdowała się niewielka restauracja i taras widokowy. Do lat 90tych kolejka była najbardziej rozpoznawalnym symbolem Sarajewa. Jednak w czasie wojny, kiedy Trebović znalazł się na linii frontu, została całkowicie zniszczona. Po zakończeniu walk, odbudowa kolejki nie była dla władz zniszczonego miasta priorytetem. Mieszkańcy miasta coraz rzadziej odwiedzali masyw w obawie przed minami – zresztą do dziś w tych okolicach lepiej trzymać się tylko wyznaczonych tras.

Nowa kolejka

Po ponad 27 latach przerwy, od kwietnia 2018 r. kolejką linową znów można wjechać na szczyt góry. Nowy system został zamówiony we Włoszech – w jego skład wchodzą 33 „gondole” pomalowane głównie na czarno (z wyjątkiem pięciu, które mają kolory olimpijskie, a jedna – flagi Bośni i Hercegowiny). W każdej znajduje się miejsce na 10 pasażerów, jednak średnio jedną zajmują 3-4 osoby. Kolejka działa codziennie w godz. 8:30 – 18:30 (pierwszy wjazd możliwy o godz. 9, a ostatni – o godz. 18). Ceny dla turystów są trzykrotnie wyższe niż dla mieszkańców Sarajewa: 20 KM (bilet powrotny, dla mieszkańców: 6 KM), 15 KM (bilet w jedną stronę; dla mieszkańców: 4 KM), a za wjazd ze zwierzęciem lub rowerem trzeba dopłacić dodatkowe 4 KM.Jechałem kolejką w drugą niedzielę po otwarciu i wyglądało na to, że póki co, każdy mieszkaniec Sarajewa chce przejechać się nowiutkimi gondolami – co nie jest jakoś szczególnie dziwne. To ważne wydarzenie dla mieszkańców Sarajewa. Widok na miasto z samej góry nie robi może jakiegoś piorunującego wrażenia, bo odległość od miasta jest sporo i budynki stają się malutkie, ale za to sam wjazd to nie tylko niezła frajda, ale szansa na dokładne spojrzenie na miasto i górę z bardzo różnych wysokości. Dolna stacja (z kawiarnią Coffee2Go, którą bardzo polecam) znajduje się w samy, centrum miasta. Dojazd możliwy jest ulicą Bakarevica (ok. 100 metrów od Browaru Sarajewskiego, przy stacji jest parking dla samochodów). Aby odnaleźć stację, wystarczy po prostu spojrzeć na górę i obserwować, w którą stronę kierują się gondole w drodze w dół – taki przynajmniej był mój patent. Na górze trwają jeszcze prace wykończeniowe – wygląda na to, że powstanie tam lokal gastronomiczny i taras widokowy.

Oczywiście kolejka na szczyt to znaczne ułatwienie, ale nie jedyny sposób, żeby dotrzeć na Trebović. W końcu jeszcze niedawno jej tu nie było, a chętni jakoś docierali na szczyt góry!

Jak zrobić to na własną rękę? Pamiętając, że Trebović znajduje się w południowo-wschodniej części miasta, kierujemy się właśnie w tym kierunku. Do toru możemy podejść od strony zachodniej lub wschodniej – obie trasy widoczne są na Google Maps i Maps.Me.  Dodatkowo na trasie znajdują się czerwone oznaczenia ścieżek z informacjami o kierunku i czasie, w jakim pokona się trasę.  Na wejście potrzeba ok. 1,5 – 2 h. Uważajcie tylko na wilki. Tak, Trebović to ich habitat! O tym, jak bardzo wilk związany jest z Sarajewem uświadamia fakt, że właśnie ten zwierzak był olimpijską maskotką Sarajewa.

Wjazd na górę możliwy jest też samochodem – na trasie toru bobslejowego znajdują się co najmniej dwa place parkingowe (choć pozostawianie auta przy samym torze nie jest wskazane ze względu na kradzieże, więc większość osób decyduje się transport taksówką).

W moim przypadku dobrze sprawdziło się wjechanie kolejką na Vidikovać, a następnie odbicie na zachód w stronę tory bobslejowego (trasa oznaczona jest na tablicy znajdującej się przy samej stacji) i przejście do końca toru pieszo, a następnie zejście w dół wyznaczoną ścieżką aż do samego miasta.

Czego oczekiwać?

Zwiedzanie dawnego toru bobslejowego może wydawać się alternatywną formą turystyki, ale nawet ta forma spędzania czasu w Sarajewie pojawiła się już w regularnych przewodnikach turystycznych. Potwierdza to zaskakująco duża liczba osób na trasie – głównie młodych, w tym dwóch rowerzystów, choć nie widziałem, żeby jeździli po torze. Im wyżej, tym turystów było więcej. Otwarcie kolejki linowej na pewno przyczyni się do większej popularności tego miejsca. Czego w takim razie można oczekiwać? Zniszczonego toru saneczkowego, który pokryty jest raczej niewyszukanym graffiti. Główny tor jest zaskakująco długi – na niektórych odcinkach można też zobaczyć boczne tory dojazdowe (w równie złym stanie). Jedną z najbardziej zaskakujących rzeczy jest to, w jaki sposób po torze rozchodzą się dźwięki: rozmowy innych osób słychać z dość dużych odległości i nie do końca wiadomo, czy są one 5 czy 200 metrów dalej. W moim przypadku była to okazja do usłyszenia rodzimej mowy – z nowo poznanymi towarzyszami spędziłem już resztę tej wyprawy. Choć sam tor jest mocno zaniedbany, zobaczenie i przejście torem uważam za jedno z ciekawszych doświadczeń w Sarajewie – jak często zdarza się okazja, żeby zrobić coś takiego?

O czym pamiętać?

Wstęp na tor jest darmowy. Jego zwiedzanie najlepiej zaplanować w ciągu dnia. Trzeba pamiętać, że w przypadku opadów deszczu, po drodze nie ma miejsc na schronienie. Nie ma też żadnych restauracji, ani sklepów z piciem i jedzeniem – warto więc zabrać choćby butelkę wody. Pamiętajmy o naładowanym telefonie (najlepiej z opcją latarki).
W sieci pojawiają się informacje o napadach i kradzieżach – nie zabierajmy więc zbędnych dokumentów, ani zbyt dużych sum pieniędzy. Jeśli nie mamy towarzystwa, można rozważyć wyprawę na Trebović w ramach zorganizowanej wycieczki.

Dawne obiekty olimpijskie

Tor saneczkowy nie jest jedyną „atrakcją” na trasie toru: po drodze mija się także dawne obiekty olimpijskie. Nie jestem w stanie określić, jaka była ich oryginalna funkcja: jednym z nich jest na pewno dawna restauracja. Znajomo także wygląda mural na jednym z budynków – to Chat Monsieur, o którym pisałem w artykule o Kosowie (kota można zresztą zobaczyć w innych miejscach w Sarajewie). Nie wiem, jaka mogła być funkcja białej wieży – można do niej jednak wejść do środka i dostać się na wyższe piętra.

Zachody słońca

Jeszcze jednym powodem, aby zdecydować się na tę wycieczkę są… zachody słońca. Sarajewo zresztą z nich słynie (ze względu na położenie), ale te obserwowane z góry są wyjątkowo malownicze. Zobaczcie zresztą sami!

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Masa Perłowa to blog i kanał YouTube o podróżach do miejsc mniej popularnych, ale niezwykle ciekawych

Meksyk atrakcja wakacje