Chicago to miasto dzielnic, sąsiedztw, lokalnych społeczeństw. Aby dotrzeć do najciekawszych części miasta, trzeba nieco determinacji, czasu i dobrego planowania. To miejsca, które trzeba odkrywa się bez przewodnika, we własnym tempie i kierując się tylko i wyłącznie… instynktem poszukiwacza przygód. Zainwestowany wysiłek zostanie jednak wynagrodzony, ale tylko tym, którzy lubią miasta i miejskie życie: architekturę, sztukę, oglądanie ludzi, przysłuchiwanie się strzępkom rozmów, nawiązywanie pozornie nic nieznaczących konwersacji!
Oczywiście to, co uwzględniłem w tekście jest tylko skromnym wycinkiem tego, co można zobaczyć w poszczególnych dzielnicach – zatem określenie “przewodnik alternatywny” jest zdecydowanie na wyrost, ale niech posłuży, żeby spojrzeć na Chicago jak na miasto różnorodne, nieoczywiste i nie-turystyczne.
Na przejście opisanych poniżej miejscówek będziecie potrzebowali co najmniej 2 dni (południe – wieczór). Moja selekcja uwzględnia miejsca i rozwiązania, które nie wiążą się z żadnymi wydatkami (poza biletem/biletami na komunikację lub kartę na przejazd rowerem) – mam nadzieję, że to dodatkowo motywacja do zwiedzania! Jeśli macie jakieś uwagi lub pytania, czekam na komentarze lub wiadomości. Tymczasem startujemy w dolnym Chicago…
Co znajdziesz w tym artykule?
Pilsen: latynoska dusza artystyczna
♥♥♥
Pilzen – dzielnica amerykańskich Meksykanów. Tutaj trzeba wysiąść na stacji 18th Street różowej linii i spróbować rozeznać się trochę w okolicy; nie ma co się dziwić, jeżeli na każdym kroku nos będą rozpraszały zapachy z miejscówek z jedzeniem. Podpowiedź: jeśli nie znasz się na kuchni meksykańskiej, po prostu wybierz to, co poprzednik. O ile w ogóle Ci się uda coś zamówić – kolejki za enchilladami i tacos są dość długie we wszystkich knajpach – a im mniejsze, tym kolejki większe. Z pełnym żołądkiem na pewno lepiej oglądać wszechobecne tu murale: te ciągnące się wzdłuż torów kolejki, te wymalowane na dosłownie każdym skrzyżowaniu, te poukrywane na parkingach i boiskach szkolnych. Tematyka? Religia, śmierć, kowboje – zatem trochę Meksyku, trochę Ameryki.Czas spojrzeć na mapę: odnajdź skrzyżowanie 19th Street i Wood Street – tutaj swoją siedzibę ma Narodowe Muzeum Sztuki Meksykańskiej (National Museum of Mexican Art), które jest największym państwowym ośrodkiem sztuki meksykańskiej w USA.
Wstęp jest całkowicie darmowy,a zwiedzanie zajmie 30-60 minut. Jeśli odpowiednio się wstrzelimy, możemy załapać się na oprowadzanie z przewodnikiem. Muzeum czynne jest od wtorku do niedzieli w godz. 10-17. Warto!
Hipserski Wicker Park
♥♥
Wicker Park nazywany jest hipsterką mekką Chicago. Ale też najbardziej znienawidzoną dzielnicą: mieszkańcy narzekają na silną gentryfikację i ceny (nie tylko nieruchomości), które rosną z dnia na dzień. Niegdyś niezwykle etnicznie i społecznie różnorodna dzielnica, dziś w większości zamieszkiwana i odwiedzana przez bogatsze warstwy społeczeństwa – tych, którzy kawę mogą pić tylko organiczą, a na dodatek zaparzoną w specjalnym chemeksie. Niemniej jednak, spacer Milwaukee Avenue, która jest “deptakiem” Wicker Park, należy w sumie do przejmoności – bo co może być nieprzyjemnego w oglądaniu wystaw z pięknymi ciuchami i dekoracjami, oglądaniu starych książek i płyt i kolorowego tłumu yuppies? A sam park Wicker? Lepiej ominąć go szerokim łukiem i udać się na hummus do Sultan’s Market, podziwiając przy okazji niską, małomiejską zabudowę okolicy i jeden wspaniały budynek: dawną turecko-rusyjską łaźnię miejską z pięknie odrestaurowaną fasadą (zdjęcie powyżej).
Old Town: Nowe Stare Miasto
♥
Nigdy wcześniej nie słyszałem o Starym Mieście w Chicago! Cóż to takiego może być? Nie ma tu zbyt wiele do oglądania – w spokojnej okolicy można jednak wypatrzeć jedyne w Chicago wiktoriańskie budynki. Kiedyś Old Town cieszyło się złą reputacją: jeszcze do lat 90tych funkcjonowało tu sporo domów publicznych, a mieszkańcami byli głównie imigranci z Puerto Rico. Dziś dzielnica przechodzi wielką metamorfozę i to chyba jedyna okolica w centrum miasta, gdzie widziałem, że buduje się nowe domy! Traficie tu kierując się w stronę dzielnicy Lincoln Park i Parku Oz.
Zaczarowany Oz Park
♥♥♥
Spacer po Lincoln Park uważasz za udany? Świetnie, bo to przepiękny park, ale zaledwie 1,5 km od miejskiego ZOO znajduje się mały park, które nosi nazwę Oz. To hołd złożony “Czarnoksiężnikowi z Krainy Oz” – serii książek, których autorem jest Lyman Frank Baum. Pisarz mieszkał w okolicy; to w Chicago powstało kilka z 14 opowieści o Małej Dorotce i jej piesku Toto. Dziś w parku stoją rzeźby nie tylko tej dwójki bohaterów, ale także Stracha na Wróble, Blaszanego Drwala i Tchórzliwe Lwa (tego ostatniego nie udało mi się jednak wypatrzeć…).
Logan Square
♥♥♥
Logan Square to moja ulubiona dzielnica w Chicago. Przez długi czas cieszyła się złą reputacją i strach było tu zaglądać wieczorem – zresztą nie było po co. Dziś znajdują się tu szerokie ruchliwe aleje, ale z drugiej strony – niesamowicie dużo zieleni; stare magazyny, ale też najpiękniejsze w mieście murale i sztukę uliczną; z jednej strony kościoły, a z drugiej – alternatywne kluby muzyczne, tanie puby, nowoczesne kawiarnie i designerskie sklepy. W przeciwieństwie do Wicker Park – jest tu spokojniej, fajniej, taniej. Nieco na wschód znajduje się przesłynne Jackowo (polska dzielnica), ale w sumie nie zachciało mi się ani pierogów, ani polskiej kiełbasy, więc zgrabnie te okolice pominąłem. W Logan Square urzekła mnie wspomniane murale (bardzo “miejskie”), wielkie szyldy i piękne neony. W centrum samej dzielnicy, tuż przy stacji Logan Square znajduje się kino studyjne Logan, a tuż obok – stacja kolejki.
606: spacer w chmurach
♥♥
Tym czym dla Nowego Jorku jest High Line, tym dla Chicago – The 606. Dokładnie tak jak w NYC, pociągi towarowe przejeżdżające przez centrum Chicago, wyprały inne formy transportu, a zatem w 2001 roku można było zamknąć linię kolejową Bloomingdale (jej nazwa pochodzi od alei, która biegnie poniżej linii kolejową) i przekształcić ten teren w park.
Trasa 606 ma prawie 3,5 km długości, czyli dwa razy więcej niż nowojorski odpowiednik i w przeciwieństwie do High Line jest otwarta także dla rowerzystów – zresztą to właśnie ich (i biegaczy) można zobaczyć tu najczęściej.
Jeśli wybierasz się w okolice Wicker Park, najbliższe wejście na 606 znajduje się od strony Milwaukee Avenue (stacja: Damen); z zejściem może być nieco problem, gdyż żadne nie jest w sensowny sposób połączone ze stacją kolejki, co idealnie pokazuje zresztą ta interaktywna mapa. Stąd moja sugestia, żeby 606 pokonać na rowerze (0 rowerach miejskich poniżej). Można też ewentualnie zejść z powrotem do miasta przy Kimball Avenue, gdzie kursują autobusy i w ten sposób dotrzeć do stacji Logan Square. Tak naprawdę nie ma sensu pokonywać tej trasy w całości, bo – w przeciwieństwie do High Line – nie mija się po drodze ani pięknych post-industrialnych budynków, ani nie doświadcza się jakichś niesamowitych widoków. Poza kilkoma miejscami, gdzie wystawiono wielkie rzeźby lub skąd widoczne są wielkie murale (takie jak ten na zdjęciu powyżej), trasa 606 jest raczej jednorodna i nudna. Wejść/zejść jest łącznie 17; są one oddalone od siebie o ok. 800 metrów.
Miejsce wydawało się też dość spokojne i bezpieczne – nawet o zmroku. Co ciekawe, zimą trasa zmienia się w szlak dla narciarzy… Park dostępny jest w godzinach 6-23.
Chicago na rowerze
♥♥♥
Tak jak wspomniałem, najłatwiej trasę 606 pokonać rowerem miejskim. W Chicago sieć rowerów miejskich nazywa się DIVVY (divvy up to idiom oznaczający dzielić się). Jak działa ten system?
W całym Chicago i okolicach jest aż 580 stacji, a na każdą stację przypada średnio 10 rowerów. Jazda rowerem po Chicago jest dość prosta, bo jest sporo ścieżek rowerowych i co roku powstają nowe oraz wprowadzane są ułatwienia dla rowerzystów. 24- godzinny pass to koszt $9,95 (plus podatki) – jeśli nie chcemy dopłacać już nic więcej, wystarczy zapamiętać, żeby jednorazowo nie jechać rowerem dłużej niż 30 minut (przekroczenie tego limitu wiąże się z dopłata w wysokości $2). Kartę można kupić na każdej stacji.
Rower to świetne rozwiązanie w przypadku zwiedzania takich okolic jak West Town i Ukranian Village, gdzie dojazd “L” może być nieco ograniczony.
West Town/Ukrainian Village
♥♥
Moje pierwsze skojarzenie z West Town to… “kowboje”: to pewnie przez dużą ilość szyldów i sklepów w klimacie country & western. Dużo tu też marketów z towarami za 1$ i rzeczami, które w sumie nie nadają się praktycznie do niczego. Etniczne – to mieszanka ludności latynoskiej i wschodnioeuropejskiej. No właśnie – jedną z najciekawszych okolic jest tutaj Ukrainian Village. Znajduje się tu wprawdzie Instytut Sztuki Ukraińskiej (UIMA) i choć wstęp jest darmowy – wystawy są raczej średnie (o czym świadczy zerowa frekwencja). Ale za to sklepy z ukraińskim jedzeniem (no i na dobrą sprawę także polskim) pełne są kupujących – nie tylko Ukraińców. Jeszcze większą popularnością cieszą się tutejsze restauracje – w sobotnie popołudnie bez rezerwacji nie ma co się tam pokazywać.
Lakeview / Boystown
Na koniec Boystown. Zajmuje on wschodnią część Lakeview i jest jedną z największych wiosek gejowskich (jak wskazuje nazwa zresztą) w USA. Co roku na tutejszy Pride przyjeżdża ponad 1 mln gości, ale zabawa w Boystown trwa przez cały rok. Niech nie zmylą nikogo tęczowe flagi – najpopularniejsze kluby gejowskie odwiedzane są przez wszystkich, bo wiadomo, że to tu organizowane są najlepsze imprezy w mieście. Boystown, jak i pozostałe części Lakeview, są też miejscem, gdzie mieści się największa w mieście liczba sklepów z odzieżą używaną i butików vintage.
A jakie Wy macie doświadczenia związane ze zwiedzaniem Chicago? Które dzielnicy przypadły Wam do gusty najbardziej, a których nigdy nie polecilibyście nawet największemu wrogowi? Czekam na Wasze opinie w komentarzach poniżej!
POWIĄZANE ARTYKUŁY:
7 rzeczy, których nie lubię w Nowym Jorku
Rockefeller, WTC, Empire State za drogie? Skąd zobaczyć panoramę Manhattanu za darmo
Zwiedzanie Los Angeles bez samochodu – czy to możliwe?
50 powodów, by odwiedzić San Francisco (cz. 2)
Przewodnik po Chicago dla początkujących
Chicago: kolejka metropolitalna L
dzięki za rady, na pewno skorzystam! Jedno z lepszych opracować jakie znalazłem o Chicago!