Jak zwiedzać, żeby się nie pogubić!
Lotniska w Stambule
W Stambule w 2019 r. otwarto nowy port lotniczy Istanbul Airport. To tutaj lądują takie linie jak Turkish Airlines, LOT, czy UIA. Docelowo ma być przystosowany do obsługi 90 mln pasażerów rocznie. Drugie lotnisko to znajdujące się po azjatyckiej stronie miasta Sabiha Gökçen, z którego latają głównie tanie linie, w tym turecki Pegasus.
Przedostanie się pomiędzy lotniskami jest czasochłonne – transport komunikacją publiczną może zająć nawet 2,5 -3 h.
Pomiędzy lotniskami nie ma bezpośrednich połączeń komunikacji publicznej, aczkolwiek turecki przewoźnik autobusowy Havatas oferuje połączenia między każdym z lotnisk z dworcem przy głównym placu Stambułu (Taksim). Taksówka między oboma lotniskami kosztuje ok. 200 l.

Poruszanie się po mieście
Hagia Sophia
Historia Stambułu, a kiedyś Konstantynopolu, w pigułce. Gdybym chciał się dowiedzieć czegoś o niezwykłej przeszłości miasta, nie poszedłbym do biblioteki, ale wybrał się na zwiedzanie Hagii Sophii. Obiekt to stempel historii, oszałamiająca rozmachem przestrzeń, mistyczny świat na styku wciąż żywych religii i dawno upadłych imperiów.
Zaraz po wejściu środka wypatrzyłem ciekawy obraz – to pewnie jakaś reprodukcja starej grafiki. Łatwo rozpoznać charakterystyczne wnętrze, ale tam, gdzie dziś spacerują zwiedzający, siedzą i dyskutują mężczyźni w turbanach. Obraz musi przedstawiać scenkę z czasów, kiedy Hagia Sophia była meczetem. Jednak historia tego miejsca rozpoczyna się inaczej.
Najpierw w IV w. n.e. stanęła tu świątynia chrześcijańska, później druga, ale obie zostały szybko zniszczone. Aż wreszcie cesarz Justynian zamarzył, żeby w Konstantynopolu postawić największy obiekt sakralny w całym Cesarstwie wschodnio-rzymskim. Zatrudnił do tego jako architektów fizyka i matematyka, którzy mieli zadbać o idealne proporcje budynku. Kościół Mądrości Bożej postawiono w zaledwie w 5 lat z materiałów zwiezionych z obecnych ziem libańskim (w tym z Baalbek) i tureckich (w tym pozostałości ze Świątyni Artemizy z Efezu). Budowla przetrwała już 15 wieków. W jej historii można wypatrzeć jednak dwa krytyczne momenty. W wyniku opanowania miasta przez Ottomanów kościół zamieniono w 1453 roku w meczet – wtedy też dobudowano minarety, ale sułtan Mehmen II, zamiast niszczyć chrześcijańskie mozaiki i freski, zarządził ich zagipsowanie i pokrycie arabskimi symbolami religijnymi. W 1943 roku na polecenie legendarnego twórcy współczesnego państwa tureckiego Atatürka meczet zamieniono w muzeum państwowe. Od 2020 roku – jak to w kołowrotku historii bywa – miejsce znów pełni funkcję kultu muzułmańskiego, a więc uległy nieco warunki zwiedzania.
Więcej informacji i aktualne ceny biletów: https://muze.gen.tr/muze-detay/ayasofya
Pałac Topkapi
Pałac Topkapi był przez ponad 400 lat siedzibą władców osmańskich. Pałac to jednak mało adekwatne określenie – położony tuż nad Morzem Marmara teren to w sumie małe miasteczko. Choć publice udostępnionych zostało do dziś zaledwie kilkanaście z 300 pomieszczeń, ciężko nie ulec ich czarowi. Dziś wypieków na policzkach tak bardzo jak zgromadzone tu bogato zdobione trony, złote sztućce, czy szlachetne kamienie, dostarczają opowieści o legendarnej pozłacanej oranżerii, która stanowiła harem, w którym żyło 4 tysiące nałożnic obsługiwanych przez czarnych eunuchów. Kochanki sprowadzano z dalekiego północnego Kaukazu – nie mógłby bowiem być one muzułmankami. Każdy sułtan miał inne upodobania: Ibrahim I sprowadzał do haremu tylko kobiety z nadwagą, ale też – w przypływie złych emocji – nie zawahał się utopić jednego dnia 300 kobiet, bo nie mógł wśród nich znaleźć żadnej spełniającej jego – jak się okazuje – wyśrubowanych oczekiwań. Czy tak faktycznie było? Europejczycy odwiedzający Stambuł w czasach osmańskich nigdy do haremów nie byliby wpuszczeni, a więc używali wyobraźni dopowiadając do usłyszanych historii własne fantazje. Prawdą natomiast jest, że kompleksem opiekowano się z niezwykłą dokładnością, np. Ahmed III mianował oddzielnego ministra, który odpowiadał tylko i wyłącznie za… tulipany w sułtańskich ogrodach.
Spacerowanie po ogromnym terenie może okazać się męczące, dlatego tak kojące są wyskakujące ze ścian fontanny (te miały zagłuszać królewskie rozmowy) oraz takie niezwykły widoki, jak ten u góry.
Więcej informacji i aktualne ceny biletów: https://muze.gen.tr/muze-detay/topkapi
Harem: https://muze.gen.tr/muze-detay/harem


Wielki Bazar
Najstarszy i największy na świecie kryty bazar obejmuje ponad 60 wąskich alejek. To okazja, żeby przepłacić za Turkish delights, oko proroka czy magnes na lodówkę, ale też spróbować czaju i poćwiczyć umiejętności konwersacyjne (odpowiadając na przykład na takie pytania w stylu: „Dlaczego nie chcesz u mnie wydać swoich pieniędzy?”). Znacznie bardziej przypadł mi do gustu Bazar Egipski – ten najbardziej słynie z przypraw. Zdzierając nieco romantyczną otoczkę dodam, że tak naprawdę w przyprawy najlepiej zaopatrzyć się w… zwykłym sklepie lub supermarkecie – coraz więcej osób skarży się, sprzedawcy na bazarze dosypują do kardamonu i szafranu soli…
Będąc już przy manipulacjach… pod samym Bazarem Egipskim idącemu przede mną pucybutowi wypadła z ręki szczotka. Zauważywszy to, krzyknąłem na mężczyznę i podałem mu zgubę. Ten zaczął nalegać, że w podzięce wyczyści mi buty. Nie było mi to do niczego potrzebne, ale strasznie nalegał, więc dla świętego spokoju, choć z dyskomfortem, przystałem na propozycję. W trakcie szczotkowania, zaczął opowiadać, jak to musiał przyjechać do Stambułu z Ankary, bo w lokalnym szpitalu leczy się jego dziecko, a on ledwo wiążę koniec z końcem. Na koniec, z wielkimi łzami w oczach, poprosił mnie o 7 TL… Tak się robi interesy!
Stambuł – dlaczego warto jechać akurat teraz?
Pierwszy raz Stambuł zwiedziłem, kiedy świat był w trochę innym miejscu: Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie zniechęcało do podróży do Turcji, plażowicze masowo lecieli opalać się na Riwierze, a hashtagi typu #prayforturkey nie trendowały w mediach społecznościowych. Choć sytuacja polityczna w Turcji znacząco się skomplikowało (zamachy terrorystyczne, nieudany zamach stanu), z mojego punktu widzenia pewne rzeczy w się nie zmieniły: baklawa nadal smakuje niezmiennie słodko, büryan pachnie tak samo kusząco, a ayran – zachował swój charakterystyczny słonawy smak. Widok z tarasu przy Pałacu Topkapi na Bosfor pozostał niezmiennie piękny i zapierający dech w piersiach. To dobry czas, żeby odwiedzić Stambuł: hotelarze i przewodnicy obniżają ceny, a na ulicach i w popularnych atrakcjach nie ma tłumów turystów.
Jedyny problem to ograniczone możliwości, jeśli chodzi o dojazd. Można oczywiście skorzystać z oferty LOT-u i Turkish Airlines, ale ceny do najniższych nie należą. Alternatywą jest podróż liniami Pegasus (np. z Pragi lub Lwowa), lub lot na wschodnie wybrzeże Bułgarii (np. do Burgas) i stamtąd dalsza droga autobusem.
Turyści znad Zatoki
Brak Amerykanów, Niemców, Rosjan – na to użalają się przewodnicy, bo dzięki nim mieli ręce pełne roboty, a kieszenie – lir, i – choć w mniejszym stopniu – także hotelarze, szczególnie ci z butikowych i budżetowych kategorii. Luksusowe hotele mają i będą mieć się dobrze za sprawą turystów z krajów arabskich. Stambuł to idealne miejsce na wydawanie emirackich dirhamów, kuwejckich dinarów i saudyjskich rialów. Ale nie tylko. To miejsce, gdzie muezin wciąż nawołuje pięć razy dziennie do modlitwy, ale przecież nikt nie rozlicza z chodzenia po dyskotekach i picia alkoholu; kobieta może pozostać w hidżabie, albo – jeśli mąż wyrazi aprobatę – pokazać światu swoją twarz w całej okazałości – Stambuł nie mrugnie okiem.
Największe miasto Turcji to w końcu sceneria importowanych do krajów arabskich seriali – ale nie chodzi o popularne w Polsce „Wspaniałe stulecie”, ale o współczesne tureckie telenowele pokazujące piękne, niezależne i korzystające z życia Turczynki. Męża na taką podróż namówić też nie będzie ciężko: wycieczka nad Morze Marmara to pretekst, by mógł on poddać się małemu zabiegowi, np. przeszczepowi włosów. Żony poprawiają sobie nosy, wstrzykują sobie botoks i odsysają tłuszcz. Z dala od domu to żaden wstyd.
Na granicy lądów i mórz
Jednym z atutów Stambułu jest jego unikalne położenie. Cieśnina Bosfora oddzielając Morze Marmara od Morza Czarnego wyznacza granicę między europejską, a azjatycką częścią miasta, a Złoty Róg (Haliç) to wąska zatoka w kształcie półksiężyca właśnie dzieląca starożytny Konstantynopol od położonej na północ Galaty. To przypomnienie dla tych, którzy nie uważali na geografii.
Most Galata, łączący Eminonu i Karakoy, będziemy przekraczać kilkakrotnie. Mało kto wie, że miał być początkowo projektowany przez Leonarda da Vinci – sułtan Bajazyd II odrzucił jednak jego projekt. Dziś to najsłynniejszy most Stambułu – uwielbiany jednakowoż przez turystów, filmowców i wędkarzy. Niektórzy żartują, że to właśnie dla tych ostatnich został zresztą postawiony – bez względu na porę dni czy nocy, zawsze można zobaczyć rząd amatorów wędkarstwa. Także z tego powodu, że otacza go (po stronie Eminonu) wianek stoisk z jedzeniem ze świeżo złowionymi rybami, w tym najsłynniejszych – kanapek z makrelą (choć ze względów higienicznych dwa razy lepiej zastanowić się nad ich zamówieniem w najgorętszym okresie letnim: lipcu i sierpniu).
Nawet jeśli ostatecznie podziękujemy na rybkę, stąd wyruszamy w morze: w cenie zwykłego biletu wskakujemy na prom płynący w kierunku Kadikoy, czyli azjatyckiej strony. Spacery po drugiej strony – znacznie mniej romantyczne – nie każdemu przypadną do gustu, ale sama wycieczka tam i z powrotem warta jest wyprawki. Tę samą trasę trzeba pokonać chcąc dostać się na lotnisko Sabiha-Gökçen, jako że autobusy do „tego drugiego lotniska” odjeżdżają wprost spod terminala promowego Kadikoy.
Meczety Stambułu
W mieście, gdzie meczetów jest tyle, co restauracji z kebabami, jeden z nich jest szczególnie wyjątkowy. Powszechnie znany jako Błękitny Meczet ze względu na setki tysięcy płytek ceramicznych, którymi wyłożone jest jego wnętrze, ukończony został w 1616 roku, zaledwie w 7 lat po rozpoczęciu budowy. Oficjalnie nosi nazwę fundatora Ahmeda I (który tu zresztą spoczywa) – stąd całą historyczną część Stambułu określa się jako Sultanahmet. Jego konstrukcja miało przyćmić samą Hagię Sophię, a więc sułtan nie szczędził na budowie: poszedł tak daleko, że zamiast tradycyjnych 4 minaretów postawił ich aż 6 (te tureckie wydają się chudziutkie niczym zapałki). Plotka głosi, że nie spodobało się to w Mekce, gdzie Wielki Meczet również posiadał (nietypowo) 6 minaretów. W skutek tego nakazano sułtanowi postawienie dla sanktuarium siódmego minaretu – w końcu nic nie może przebić Świętego Meczetu – Al-Masdżid al-Haram.
Drugim „pocztówkowym” meczetem Stambułu jest Süleymaniye Cami, zwany również Wspaniałym. Jest on dobrze widoczny z wielu miejsc w Stambule, gdyż znajduje się na wzgórzu. Budynek stanął w XVI wieku na cześć sułtana Sulejmana Wspaniałego – za życia którego Imperium Osmańskie przechodziło swój najlepszy czas w historii.
Wstęp do meczetów w Stambule jest bezpłatny
Galata Kulesi i jej (nieistniejąca) siostra


Tajemnice Pałacu Jerebatan (Cysterny Bazyliki)


Kadıköy
Wyprawa tramwajem wodnym do anatolijskiej części miasta to – obok odwiedzenia Krytego Bazaru i Hagii Sofii – jedna z atrakcji pobytu w czarodziejskim Stambule. Mało osób decyduje się jednak pozostać choć na kilka godzin w dzielnicy Kadıköy – mnie skłoniła do tego zwykła ciekawość, ale też fakt, że stąd odjeżdża autobus na lotnisko Sabiha Gökçen. Weekend to idealny dzień na spacerowanie po okolicy – to wtedy ożywają tu lokalne uliczki, w których sprzedawcy rozkładają swoje stragany z owocami i rybami, lokale konkurują najpiękniejszymi zapachami egzotycznie przyprawionych mięsideł, a domorośli muzycy prezentują publiczności wszystkie swoje talenty. Właśnie tu można spróbować najlepszych kebabów (i piszę tutaj o tureckiej wersji tego dania, a nie o tym, co serwowane jest pod tą nazwą w Polsce) – to idealnie przysmażony, chrupki z zewnątrz i rozpływający się w ustach kawałek baraniego mięsa w towarzystwie grillowanych warzyw i świeżych ziół. Nie można przy tym zapomnieć o popiciu tego wszystkiego wyciskanym na Waszych oczach sokiem z tureckich granatów.
Hotele – gdzie spać?
W mailu dostałem zapytanie, gdzie zarezerwować hotel w Stambule. Jako że w formularzu podano zły adres zwrotny i odpowiedź nie dostarła do nadawcy, postanowiłem uzupełnić ten wpis o moją odpowiedź.
W Stambule spałem w 4 różnych hotelach w 3 różnych dzielnicach.
1) raz przy Sutlanahmet, czyli Starym Mieście. To okolica, w której są Hagia Sophia, Błękitny Meczet, Pałac Topkapi, itp.
Nie ma tu wprawdzie stacji metra, ale jest tramwaj (stacja metra jest jakieś 2 lub 3 przystanki stąd) – tutaj jest sporo turystów, najwięcej atrakcji. Generalnie uważam, że to całkiem dobry wybór – nie pamiętam nazwy hotelu, w którym tutaj spałem, bo wszedłem do niego „z ulicy”, bez rezerwacji, ale generalnie jest ich tam sporo. Można negocjować cenę (lub choćby darmowe śniadanie).
2) dwa razy przy ulicy Istikal, czyli głównym deptaku handlowym (okolice placu Taksim): tutaj jest najwięcej sklepów i okolica żyje przez całą noc (więc w przypadku hoteli przy samym deptaku może być głośno); niedaleko stacji Taksim jest stacja autobusowa, na którą przyjeżdżają autobusy z lotniska Sabiha-Gökçen, jest tu też stacja metra i kolejka linowa dojeżdżająca do okolic Wieży Galata, ale samych atrakcji turystycznych tutaj nie ma.
Hotel butikowy, w którym spałem: Endless Hotel Taksim (ok. 5 minut spacerkiem od Taksim)
3) raz w dzielnic Karakoy (tuż przy przystanku portowym w stronę azjatyckiej strony); zaraz przy Muzeum Sztuki Współczesnej i niedaleko Wieży Galata; to optymalna lokalizacja między dzielnicami 1 i 2. Spałem tu w moim ulubionym hotelu w Stambule – Sub Karakoy. W tej okolicy oglądałem jeszcze hotel Portus House Istanbul, który całkowicie odradzam (zarezerwowałem pokój, który okazał się być w piwnicy, a nie przyjeżdża się do Stambułu, żeby nie widzieć słońca), a że nie chciałem spać w takich warunkach, dostałem upgrade innego hotelu tego samego właściciela, czyli Sub Karakoy właśnie.
Turystyka przeżywa w Stambule kryzys, a więc hotelarze na każdy możliwy sposób chcą przyciągnąć klientów! To choćby z tego powodu bardzo dobry moment na odwiedzenie największego miasta Turcji!
Myślę, że Hagia Sofia i Cysterna wzbudziły we mnie największe emocje. W Stambule byłam ponad tydzień, a nadal uważałam, że to jeszcze za mało 🙂
Osobiście polecam też park Gulhane-piękne miejsce żeby trochę pochillować. Trawniki tak zadbane, że leży się wygodniej niż na dywanie w meczecie.
Super wrzuta. Dzięki, Marcin!